Bo to, czego potrzebują członkowie Rady, to lekcja czytania. Czytania instrukcji obsługi RDS, czyli ustawy regulującej jej działalność. Idę o zakład, że wielu „uczniów" zobaczyłoby ją po raz pierwszy. Kilku innych spaliłoby się z kolei ze wstydu, czytając i przypominając to, co niedawno nawyczyniali. Na tę lekturę jest już ostatni dzwonek. Zgodnie z amerykańską mądrością życiową: „jeśli wszystko zawiedzie i nie wiesz co dalej – przeczytaj instrukcję obsługi".
RDS ma dziś podsumować ostatni rok swojej działalności. Mogę to zrobić w kilku słowach. Dialog społeczny kuleje, bo instytucje publiczne, zamiast wykorzystywać go jako cenne narzędzie, traktują go jak piąte koło u wozu. Rada to instytucja kluczowa dla polskiego społeczeństwa. W RDS przedstawiciele pracodawców, pracowników oraz rządu mają za zadanie wspólnie wypracować najlepsze rozwiązania dla polskiej gospodarki i rynku pracy.
A co robi strona rządowa? Doskonałe „laboratorium legislacyjne", którym jest RDS, obchodzi szerokim łukiem! Pokazuje to opublikowany niedawno przez Pracodawców RP Raport Legislacyjny. Rząd do omijania konsultacji społecznych wykorzystuje swoich posłów. Wrzuca własne projekty ustaw jako poselskie.
W tym przypadku konsultacje nie są obowiązkowe.
Ustawowy obowiązek konsultacji władza także potrafi złamać jak gdyby nigdy nic. Jednym z przykładów może być ustawa „Za życiem". Sięga ona po środki Funduszu Pracy gromadzone na nim w zupełnie innych celu. Ustawa ta trafiła do konsultacji społecznych już po uchwaleniu przez Sejm.