Kłopot w tym, że ciągle nie wiadomo, jak mamy wytwarzać przynajmniej połowę potrzebnej energii, a czasu jest coraz mniej, bo po pierwsze wiele eksploatowanych w Polsce bloków zbliża się do technicznej śmierci, po drugie zaś, procesy inwestycyjne w energetyce, może poza stawianiem wiatraków, są kosztowne i długotrwałe. Coś nam ta polityka energetyczna nie wychodzi.
Fakt, węgiel brunatny nie jest wdzięcznym paliwem. Jest brudniejszy przy spalaniu, nie ma sensu go przewozić na dalsze odległości, odkrywki to gigantyczne obszary, które ogromnym nakładem sił i środków trzeba rekultywować. Ale jest tani, i to jest jego główna zaleta.
Jest też bardzo konfliktogenny, bo uzyskanie społecznej akceptacji na budowę nowych odkrywek jest dziś praktycznie niemożliwe. A drażnić społeczeństwa żaden rząd dzisiaj nie chce, nawet w imię bezpieczeństwa energetycznego państwa.
Węgiel brunatny odpowiada dziś za ponad 30 proc. produkcji energii w Polsce. To dużo, więc odwlekanie decyzji: przekonywać czy zrezygnować, problemu nie rozwiąże. Czas najwyższy, by albo powiedzieć, że dalej eksploatujemy to paliwo, bo jego zasoby w Polsce należą do najwyższych na świecie, albo rezygnujemy, i podejmujemy decyzję, co w zamian.
Tymczasem od kilku lat trwa chocholi taniec, który w końcu przestaniemy oglądać tylko dlatego, że w pewnym momencie zgaśnie światło.