Reklama

Witold M. Orłowski: Baśń o sułtanie i stopach procentowych

Warto czytać mądre „Baśnie tysiąca i jednej nocy". Bo kto wie, jakie porady na obecne trudne czasy zdołamy tam znaleźć.

Publikacja: 24.11.2021 21:00

Witold M. Orłowski: Baśń o sułtanie i stopach procentowych

Foto: Adobe Stock

W pewnym pięknym kraju rządził sobie sułtan. Rezydował we wspaniałym pałacu z 1150 pokojami. Dbał o swój kraj i zapewniał mu poważanie i dobrobyt. Nic dziwnego, że był powszechnie kochany (poza grupą malkontentów, ale tacy zawsze się znajdą).

Sułtan rządził swoim krajem od wielu lat, a popierała go większość poddanych. Szczególnie kochali swojego sułtana ci skromniej sytuowani i mieszkający poza wielkimi miastami. Sułtan rozumiał ich strach przed nadchodzącą z Zachodu obyczajową zarazą i potrafił ich zmobilizować konserwatywnymi hasłami. Potrafił też pokazać, że jego kraj wstał z kolan i nie da sobie narzucić importowanego modelu kulturowego zwanego liberalną demokracją. Skończył z wiernopoddańczą polityką wobec Unii Europejskiej i ogłosił, że nie interesują go członkostwo i związane z nim benefity, jeśli miałoby to oznaczać ograniczenie jego władzy. I podobnie odpowiedział Stanom Zjednoczonym, demonstracyjnie dystansując się w polityce zagranicznej od sojuszników z NATO.

Ale sułtan potrafił przekonywać do siebie rodaków nie tylko hasłami o odbudowie potęgi i niezależności kraju. Odnosił też sukcesy gospodarcze, hojnie dzieląc się ich owocami z biedniejszą częścią społeczeństwa. Trzeba przyznać, że miał trochę szczęścia: przejął władzę w momencie, gdy dzięki niepopularnym reformom poprzedników kraj wyszedł z głębokiego kryzysu. Wrócił wzrost gospodarczy, spadła inflacja, ludzie o koszty reform oskarżali poprzedników, a wszystkie korzyści z poprawy sytuacji przypisali sułtanowi. Ale też trzeba przyznać, że przez lata szło mu bardzo dobrze. Wybudował w szczerym polu ogromne lotnisko, godne ambicji dumnego narodu. Choć kraj balansował czasem na skraju finansowego ryzyka, przedsiębiorczość jego mieszkańców i dobry dostęp do unijnego rynku przyciągnęły nowe inwestycje i zapewniły przeciętny wzrost PKB rzędu 5 proc. rocznie.

W pewnym momencie coś zaczęło się jednak psuć. Na świecie wybuchły kryzysy, i choć nie odpowiadała za nie zła polityka rządu, naród już nie był tak szczęśliwy jak przedtem.

A najbardziej smuciło ludzi to, że z miesiąca na miesiąc zaczęły coraz szybciej rosnąć ceny.

Reklama
Reklama

Zmartwił się bardzo sułtan nieszczęściem swoich poddanych. Wiedział, że wrogowie narodu domagają się podwyżek stóp procentowych, które mogą spowolnić wzrost PKB i nie spodobać się obywatelom.

Uznał więc, że właściwe działanie powinno być odwrotne. Wezwał wezyra odpowiedzialnego za bicie monety i kazał mu stopy procentowe obniżyć.

No i tu kończy się baśń, a zaczyna ekonomia. Wezyr zrobił dokładnie tak, jak chciał sułtan, ale na wzrost cen to niestety nie pomogło.

Ludzie uwierzyli, że inflacja będzie przyspieszać, i zażądali indeksacyjnych podwyżek płac. Wystraszeni niewłaściwą polityką inwestorzy zaczęli opuszczać kraj, co doprowadziło do silnego osłabienia waluty. A wskutek osłabienia waluty jeszcze silniej wzrosła inflacja.

No i cud gospodarczy się skończył, a niewdzięczni obywatele obrazili się na sułtana.

P.S. Sułtan nazywa się Recep Tayyip Erdogan i rządzi w Turcji. Stopy procentowe zostały znów obniżone, inflacja wzrosła do 20 proc., a lira osłabiła się w ciągu ostatniego roku o 50 proc.

Reklama
Reklama

Witold M. Orłowski, główny doradca ekonomiczny PwC w Polsce, Akademia Finansów i Biznesu Vistula

W pewnym pięknym kraju rządził sobie sułtan. Rezydował we wspaniałym pałacu z 1150 pokojami. Dbał o swój kraj i zapewniał mu poważanie i dobrobyt. Nic dziwnego, że był powszechnie kochany (poza grupą malkontentów, ale tacy zawsze się znajdą).

Sułtan rządził swoim krajem od wielu lat, a popierała go większość poddanych. Szczególnie kochali swojego sułtana ci skromniej sytuowani i mieszkający poza wielkimi miastami. Sułtan rozumiał ich strach przed nadchodzącą z Zachodu obyczajową zarazą i potrafił ich zmobilizować konserwatywnymi hasłami. Potrafił też pokazać, że jego kraj wstał z kolan i nie da sobie narzucić importowanego modelu kulturowego zwanego liberalną demokracją. Skończył z wiernopoddańczą polityką wobec Unii Europejskiej i ogłosił, że nie interesują go członkostwo i związane z nim benefity, jeśli miałoby to oznaczać ograniczenie jego władzy. I podobnie odpowiedział Stanom Zjednoczonym, demonstracyjnie dystansując się w polityce zagranicznej od sojuszników z NATO.

Reklama
Opinie Ekonomiczne
Katarzyna Kucharczyk: Sztuczna inteligencja jest jak śrubokręt
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: PiS wiele nie ugra na „aferze KPO”. Nie nadaje się na ośmiorniczki
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Polska bezbronna przed dronami. To kolejne ostrzeżenie
Opinie Ekonomiczne
Cezary Stypułkowski: 20 miliardów na stole. Co oznacza reorganizacja PZU i Pekao
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Wniosek z rozmów o pokoju jest oczywisty: musimy się zbroić
Materiał Promocyjny
Firmy coraz częściej stawiają na prestiż
Reklama
Reklama