Jak co roku pojechałem w okolicach 1 listopada w Łomżyńskie, na groby dziadków i pradziadków. I jak co roku była to okazja do obserwacji zmian na tamtejszej wsi. Zmian zdecydowanie pozytywnych: dokoła kolejne nowoczesne obory, a obok nich setki bel paszy na zimę. Rolnicy się bogacą, widać to nawet na przycmentarnych parkingach – zniknęły różnice w standardzie aut między wsią a miastem. I dobrze. Wszystko dzięki specjalizacji tego regionu, którą jest mleczarstwo. Sprzyjają jej warunki naturalne – gliniasta, trzymająca wilgoć gleba – i spółdzielnie mleczarskie. Piątnica, Mlekovita i Mlekpol dobre wykorzystały 30 lat gospodarki rynkowej. To dziś prawdziwe potęgi.

Piszę o tym z dwóch powodów. Po pierwsze, z publikowanych przez „Rzeczpospolitą” danych wynika, że polskie mleczarstwo wysforowało się na szóstą w świecie potęgę w produkcji serów. Ścigamy się z takimi potentatami jak Włochy czy Niderlandy. Zawdzięczamy to otwarciu rynków europejskich po wejściu Polski do Unii – od 2004 r. produkcja serów wzrosła u nas o dwie trzecie, a przychody z eksportu – ponad czterokrotnie. Karmimy całą Europę. Odcięcie od tych rynków byłoby zabójcze dla polskiej wsi.

I tu dochodzimy do drugiego powodu, jakim jest wezwanie przez posła Janusza Kowalskiego do referendum polexitowego w 2027 r., gdy skończy się perspektywa budżetowa Unii. Pan poseł proponuje strategię „bierz forsę i w nogi”. Ale udaje, że nie wie, że obecność Polski w UE to o wiele, wiele więcej niż transfer funduszy z Brukseli. To dostęp do przepastnego rynku europejskiego.

Odcięcie od niego w wyniku polexitu byłoby bardzo bolesne, wręcz tragiczne w skutkach. Oczywiście francuscy, włoscy czy holenderscy konkurenci naszych mleczarzy z radością wypełnią swoimi serami powstałą lukę. Ale 38 mln Polaków nie zje tej masy produktów, która dziś trafia na kilkunastokrotnie większy rynek UE.

Dlatego apeluję do pana Janusza Kowalskiego, posła Zjednoczonej Prawicy, by pojechał w tradycyjnie głosujące na PiS Łomżyńskie i uczciwie powiedział tamtejszym rolnikom, co dla nich znaczą jego polexitowe propozycje. Że stracą lwią część rynków. Że w efekcie będą musieli wyrżnąć połowę swoich stad. I przekreślić swój dorobek z ostatnich kilkunastu lat. I że w sprawie obecności Polski w UE ambicje polityczne jego środowiska są ewidentnie sprzeczne z interesem ekonomicznym polskiego rolnictwa.