Jest pierwszym prezesem Siemensa w jego 160-letniej historii, który nie wywodzi się z koncernu i nie został wychowany w firmie na lidera. Wcześniej był prezesem grupy farmaceutycznej Merck i urzędował w New Jersey w USA.
Prezesem największej niemieckiej grupy przemysłowej jest od lipca 2007 r.; wtedy z zarządu i rady nadzorczej niemieckiego giganta musieli ustąpić Heinrich von Pierer i Klaus Kleinfeld. Rada szukała menedżera, który nie byłby uwikłany w żaden skandal. I znalazła Loeschera. W komunikacie po jego wyborze przedstawiono go jako człowieka o niezłomnym charakterze, globalnym doświadczeniu, wybitnej reputacji międzynarodowej oraz jako specjalistę od rynków finansowych i nowych technologii. Te umiejętności mają mu pozwolić przebudować Siemensa, tak by znów był niekwestionowanym światowym liderem.
Siemens, niegdyś chluba niemieckiej gospodarki, był oskarżany o łapówki. Dlatego Loescher większość czasu spędza na wewnętrznym śledztwie, które ma ujawnić winnych korupcyjnego skandalu. Chce też jak najszybciej zapłacić wszystkie możliwe kary, by koncern miał to już za sobą. Jak na razie kary za łapówki sięgnęły miliarda euro.
Loescher uprościł także strukturę Siemensa, podporządkował centrali w Monachium zagranicznych przedstawicieli koncernu, nazywanych dotychczas książętami.
– Wierzę, że Loescher będzie w stanie przeprowadzić Siemensa przez obecne kłopoty i poprowadzić w lepszą przyszłość – mówi Gerhard Cromme, szef rady koncernu. Loescher nie ukrywa, że cieszy się z posady prezesa, bo Siemens to jego zdaniem „jeden z najlepszych adresów Europy”.