Nie ukształtowała się u nas znana z wielu innych krajów o dojrzałej demokracji instytucja debaty publicznej, dzięki której pojawiają się rozwiązania kompromisowe, a nieraz wręcz konsensus. Dyskusję o gospodarce tylko nieznacznie zmieniła eliminacja z parlamentu dwu skrajnie demagogicznych sił.
Gospodarka jest dziedziną życia publicznego, w której jak mało gdzie wymiana nawet skrajnych opinii może prowadzić do tworzenia konstruktywnych rozwiązań. Wbrew głoszonej woli działania na rzecz dobra publicznego politycy realizują cele, mając za nic to dobro. Trafnie sformułowano określenie „kapitalizm polityczny”.
Natężenie wzajemnej nieufności między rządzącymi i opozycją prowadzi do negowania przez tę drugą sensu działań gospodarczych. Zdezorientowane społeczeństwo nie wie, o co chodzi i komu wierzyć. W dużym stopniu to efekt tego, że ekonomiści rzadko zasiadają na najwyższych stołkach państwowych czy politycznych. Po przykrych doświadczeniach poprzedników najwyraźniej uznano, że nikt się w polityce z nimi nie liczy. Prezentowanie przez polityków spraw gospodarczych staje się żałosnym spektaklem, głównie z powodu braku kompetencji. Uwaga ta odnosi się przede wszystkim do ostatnich wypowiedzi opozycji parlamentarnej.
W tym świetle jak bajka o żelaznym wilku brzmi opowieść przytaczana przez noblistę z ekonomii Wasilija Leontiefa, że w latach 70. ministrowie rządu japońskiego w trakcie posiedzeń gabinetu dyskutowali o współczynnikach tablicy przepływów międzygałęziowych. Współczynniki te to skomplikowane narzędzie analiz ekonomicznych. Trudno się spodziewać, by w Polsce poziom dyskusji polityków o gospodarce choć trochę zbliżył się do japońskiego.
Jest wiele aspektów życia gospodarczego, które powinny być odsunięte jak najdalej od polityki. Należy do nich głównie zarządzanie firmami. Mało co tak szkodzi efektywności firm, jak niestabilność kadrowa, zmiany strategii działania czy kierunków inwestowania. Tymczasem od początku transformacji nowe ekipy rządowe, wprowadzając swoje porządki w spółkach Skarbu Państwa, niweczą efekty działań poprzedników. Trzy kolejne rządy próbują wprowadzić w życie ustawę o swobodzie działalności gospodarczej. Okazuje się, że w praktyce jest to mission impossible. Powodem niepowodzeń jest opór średniego szczebla administracji, jeżeli wierzyć w szczerość deklaracji o woli politycznej. Według nawet umiarkowanej wersji tej ustawy duża część administracji gospodarczej staje się zbędna, jeżeli miałyby zostać ograniczone nadmiernie obecnie rozbudowane kontrole przedsiębiorstw. Tymczasem kolejne koalicje nie pozostawiają suchej nitki na działaniach rywali. Zła wola, brak wyobraźni, a może lekceważenie interesu przedsiębiorców?