Aktualizacja: 17.10.2018 21:00 Publikacja: 17.10.2018 21:00
Foto: Pixabay
Przewodniczący PO Grzegorz Schetyna podczas wojewódzkiej konwencji partii w Krakowie zapowiedział, że w razie wygranej w wyborach parlamentarnych w 2019 r. Platforma nie będzie dążyła do ustawowego podniesienia wieku emerytalnego. Wyjaśnił, że po wycofaniu się przez rząd PiS z reformy emerytalnej przeprowadzonej przez rząd PO–PSL nie ma politycznych warunków do ponownej podwyżki wieku emerytalnego.
Ta wypowiedź może zaskakiwać, bo powrót do wieku emerytalnego 60/65 lat jest najbardziej szkodliwą decyzją rządu PiS po objęciu władzy w 2015 r. W warunkach niekorzystnych trendów demograficznych we wszystkich krajach UE podnosi się wiek emerytalny, aby zapewnić w przyszłości godziwe emerytury i uniknąć załamania finansów publicznych. Polska jest jedynym krajem w Europie, w którym wiek emerytalny został obniżony, choć wskaźnik obciążenia demograficznego osobami starszymi (65+) to już 24 proc., a do 2050 r. przekroczy 40 proc. Przy utrzymaniu obniżonego wieku emerytalnego większość emerytów będzie otrzymywała głodowe emerytury, a pracująca część społeczeństwa będzie obciążona wysokimi daninami na sfinansowanie tych wydatków.
GUS opublikował właśnie dane na temat stanu polskiej gospodarki w II kwartale. I nie są to wcale dane bardzo optymistyczne, choć na pierwszy rzut oka mogą się takie wydawać.
Raty kredytów wyższe nawet o połowę? Choć prawdopodobieństwo takiego scenariusza nie jest dziś wysokie, nie jest on jednak niemożliwy.
Homo oeconomicus zaczął być prezentowany jako „bezduszna" i „agresywna" maszyna do kalkulowania kosztów i korzyści, działająca wedle zasady, że ekonomiczny cel, czyli maksymalizacja własnych korzyści, uświęca środki.
Nikt od 20 lat tak bardzo nie nakręcił wzrostu cen w Polsce, jak pandemia pod rękę z lekceważącą inflację Radą Polityki Pieniężnej.
Bank zachęca rodziców do wprowadzenia swoich dzieci w świat finansów. W prezencie można otrzymać 200 zł dla dziecka oraz voucher na 100 zł dla siebie.
Analiza skutków rządów 50 populistycznych liderów, w różnych okresach i krajach, wykazała, że ich ambitne plany kończą się nieodmiennie trwałym spowolnieniem wzrostu.
Czy prawo do wypowiedzi jest współcześnie nadużywane, czy skuteczniej tłumione?
Z naszą demokracją jest trochę jak z reprezentacją w piłkę nożną – ciągle w defensywie, a my powtarzamy: „nic się nie stało”.
Trudno uniknąć wrażenia, że kwalifikacja prawna zdarzeń z udziałem funkcjonariuszy policji może zależeć od tego, czy występują oni po stronie potencjalnych sprawców, czy też pokrzywdzonych feralnym postrzeleniem.
Niektóre pomysły na usprawnienie sądownictwa mogą prowadzić do kuriozalnych wręcz skutków.
Hasło „Ja-ro-sław! Polskę zbaw!” dobrze ilustruje kłopot części wyborców z rozróżnieniem wyborów politycznych i religijnych.
Ugody frankowe jawią się jako szalupa ratunkowa w czasie fali spraw, przytłaczają nie tylko sądy cywilne, ale chyba też wielu uczestników tych sporów.
Współcześnie SLAPP przybierają coraz bardziej agresywne, a jednocześnie zawoalowane formy. Tym większe znacznie ma więc właściwe zakresowo wdrożenie unijnej dyrektywy w tej sprawie.
To, co niszczy demokrację, to nie wielość i różnorodność opinii, w tym niedorzecznych, ale ujednolicanie opinii publicznej. Proponowane przez Radę Ministrów karanie za „myślozbrodnie” to znak rozpoznawczy rozwiązań antydemokratycznych.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas