Wyciągając wnioski z tamtej, niemożliwej, jak się potem okazało, do zrealizowania zapowiedzi, zarówno premier, jak i minister finansów podkreślali, że kolejnej daty już nie będzie.
[wyimek][link=http://blog.rp.pl/blog/2009/12/11/pawel-czurylo-odyseja-kosmiczna-2015/ ]Skomentuj na blogu[/link][/wyimek]
Premier jednak długo nie wytrzymał. Czy uznał, że dzięki temu stwierdzeniu w wywiadzie dla telewizji France24 opinia w świecie o polskiej gospodarce będzie lepsza? Ale co może myśleć inwestor, który nie widzi planu reform, tylko słyszy datę 2015? A dlaczego nie 2014? Albo 2016? I skąd premier ma taką pewność – przed nim przecież kolejne wybory. Złudne mogą się też okazać nadzieje premiera, że strefa euro sama zaprosi Polskę do siebie. Chluby temu klubowi już dziś nie przynosi przecież Grecja, więc po co kraje eurolandu miałyby jeszcze ponosić ryzyko przyjmowania Polski, której finanse też nie są w najlepszym stanie?
To raczej nam powinno zależeć, by dołączyć do tej grupy. Oczywiście przeprowadzając wcześniej reformy. Bo choć dziś jako jedyny kraj w Unii możemy pochwalić się wzrostem gospodarczym, to nie wiadomo, jaka będzie w przyszłości reakcja inwestorów na rosnące kłopoty polskich finansów publicznych.
Dlatego lepiej, by premier trzymał się mimo wszystko wcześniejszej obietnicy i nie podawał kolejnych terminów. Mniej dat, więcej reform!