Właśnie rozpoczęło się spóźnione zgłaszanie kandydatów do przyszłej Rady Polityki Pieniężnej. Pojawiły się pierwsze rankingi ujmujące łącznie kandydatów prawdopodobnych i pożądanych. Wraz z tym wróciła, niestety, skłonność do znacznie upraszczającego ich klasyfikowania jako potencjalnych gołębi lub jastrzębi.
Pewien postęp się jednak dokonał. W przeszłości za kryterium przyjmowano jedynie relatywną wagę, jaką w prowadzeniu polityki pieniężnej poszczególni członkowie przypisują zagrożeniom dla celu inflacyjnego oraz dla krótkookresowego wzrostu. Teraz przy ocenie kandydatów ważniejsza nawet wydaje się być ich opinia w sprawie terminu przystąpienia Polski do strefy euro. Sądzę, że warto pójść tym tropem i zastanowić się, jakie mogą być główne kwestie sporne w przyszłej radzie i jak mogą one modyfikować sposób postrzegania jej członków.
Moja teza jest następująca: w pierwszej fazie istnienia nowej RPP, gdy formować się w niej będzie układ sił, pogląd w sprawie przyjęcia euro nie będzie, a w każdym razie nie powinien być, głównym kryterium podziału na jastrzębie i gołębie. Ta linia podziału może okazać się dominująca w drugiej części kadencji, ale z kolei obecnie trudno jest określić, kto wówczas będzie prezesem NBP. Na początku kadencji presja wyzwań związanych z obecnym kryzysem światowym będzie powodować, że „ornitologiczny” opis członków rady będzie musiał być wielowymiarowy i wyraźnie bardziej zniuansowany.
[srodtytul]Trudne wybory[/srodtytul]
Już nawet przy dwóch kryteriach charakterystyka członków RPP staje się skomplikowana, ponieważ w grę wchodzą cztery, a nie tylko dwa krańcowe przypadki.