Srebrny Lis polityki i biznesu

Czuje gospodarkę i rynek bankowy, choć kształcił się jako ekspert od transportu wodnego. Jan Krzysztof Bielecki to polityk pragmatyczny, przewidujący i... bardzo pamiętliwy

Publikacja: 19.03.2010 03:04

Srebrny Lis polityki i biznesu

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

Na początku marca Jan Krzysztof Bielecki zaczął wykładać na Wydziale Zarządzania Uniwersytetu Gdańskiego. Jego wykłady odbywają się pod hasłem “Wyzwania dla biznesu w XXI wieku”. Bielecki ma dar opowiadania i przyciągania uwagi słuchaczy. Ma też o czym mówić. Kim dziś jest – bardziej politykiem czy biznesmenem?

Na pewno jest fanem piłki nożnej. Doskonale potrafi przewidywać, co się będzie działo na boisku. – I takie umiejętności przekłada właśnie na biznes – mówi szef jednej z giełdowych firm, który miał okazję nie tylko z nim oglądać mecz, ale i prowadzić interesy.

Do pierwszej ligi biznesowej wszedł dopiero 1 października 2003 roku, gdy po zakończeniu kadencji w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju w Londynie (gdzie reprezentował Polskę) zaczął kierować bankiem Pekao. UniCredit, włoski właściciel polskiej instytucji, postawił na napastnika, który dzięki doświadczeniu i sprytowi szybko zasłużył sobie na przezwisko Srebrny Lis. Tak nazywali go jego współpracownicy w trakcie jego ponadsześcioletniej prezesury w tym drugim co do wielkości banku w Polsce. Nawiasem mówiąc, to przezwisko ma także konotacje piłkarskie. Swego czasu Srebrnym Lisem nazywano także Fabrizio Ravanellego, włoskiego napastnika, który grał w latach 90. m.in. w Juventusie Turyn i Olympique Marsylia.

[srodtytul]Rozbroił bombę energetyczną [/srodtytul]

Jeżeli ktoś w centrali UniCreditu w Mediolanie miał wątpliwości co do tego, czy podjęto dobrą decyzję, wybierając byłego premiera i lidera Kongresu Liberalno-Demokratycznego na prezesa Pekao, to po pierwszych efektach jego pracy obawy zniknęły. Odegrał on bowiem kluczową rolę w rozbrojeniu tykającej bomby, jaką dla Pekao były tak zwane kontrakty długoterminowe (KDT) w energetyce. Na ich rozwiązaniu bank mógł stracić setki milionów złotych. Dzięki tym kontraktom elektrownie zaciągnęły ponad 20 mld zł kredytów, z czego część zajmowała portfel m.in. Pekao. 

– Unia wymuszała na Polsce likwidację KDT, uznając to za pomoc publiczną dla elektrowni, ale początkowe propozycje polityków istotnie uderzały po kieszeniach banki. Jan Krzysztof Bielecki tu strzelił piłką, tam zadryblował. Pochodził i załatwił – mówi jeden z prezesów dużej instytucji finansowej. 

Spryt lisa i znajomości, które otwierały mu każde drzwi w Polsce, przyniosły także inne efekty. Na przykład gdy Włosi niedługo potem postanowili, że polski bank przejdzie do defensywy i wycofa się z najbardziej lukratywnego rynku kredytów hipotecznych we frankach szwajcarskich. Ich doświadczenia wskazywały na duże ryzyko z tym związane i nie chcieli, by Pekao szło tą drogą. Nawet kosztem dalszej utraty pozycji na rynku. 

Bielecki rozegrał więc kolejny mecz, zasiadając w zarządzie Związku Banków Polskich. Był jednym z kluczowych bankowców, którzy przekonali Narodowy Bank Polski i Leszka Balcerowicza, który wówczas nim kierował, żeby nadzór wprowadził tzw. rekomendację S. Jej pierwotnym celem było ograniczenie ryzyka systemowego dla banków w związku z udzielaniem kredytów walutowych. Zgodnie z zaleceniem banki nie tylko musiały proponować kredyty w złotych, ale również dla kredytu w walucie obcej obliczać zdolność kredytową bardziej restrykcyjnie niż dla kredytu złotowego. Pod hasłem “Klienci powinni brać kredyt w walucie, w której zarabiają”, udało się wprowadzić w życie te restrykcyjne wymogi. 

Pekao po wejściu w życie rekomendacji S nie traciło aż tak szybko udziałów w rynku. Na dłuższą metę okazała się ona też korzystna dla całego systemu bankowego. 

Trzeba jednak pamiętać, że Pekao to nie jest bank w stylu włoskiego Ferrari. To raczej dostawcze Iveco nowej generacji. Gdy Włosi przejęli go w 1999 roku, miał ponad 16-proc. udział w sektorze bankowym (mierzony aktywami). Przed fuzją z Bankiem BPH w 2006 roku jego udział w rynku wynosił już niecałe 10 proc., a po wchłonięciu najlepszych rodzynek po BPH (co zapisuje się też na konto Bieleckiego) Pekao zajmowało ok. 16 proc. rynku. Obecnie jest to mniej niż 13 proc. 

– UniCredit jest konserwatywny i skupiony wyłącznie na wzroście rentowności Pekao, ale rynek im mocno ucieka – mówi jeden z analityków zagranicznego biura maklerskiego. 

Wkład Bieleckiego w rozwój Pekao mogą pokazywać inne cyfry. To za jego prezesury udział polskiego banku w zysku netto całej grupy UniCredit wzrósł do 28 proc. z 9 proc. w 2003 r. Wzrosła też wartość marki Pekao w zestawieniu magazynu “The Brand Finance” z 525 mln do 978 mln dol.

W kwestii liczb i księgowości banku były premier występował raczej z pozycji pomocnika pierwszego wiceprezesa Pekao Luigi Lovaglio. – To on miał wszystkie cyfry w głowie, co niektórzy interpretowali błędnie jako ograniczenie władzy Bieleckiego w banku. Ten zajmował się dostarczaniem paliwa do tej maszyny. Udało mu się przyciągnąć wielu nowych znaczących klientów korporacyjnych – mówi jeden z bankowców.

[srodtytul]Historia doradcy[/srodtytul]

Ppierwsze kroki w biznesie Bielecki stawiał na początku lat 80. Przez prawie dwa lata zajmował się wywózką drewna. Lubi wspominać, że sam jeździł też na tirze (obecnie jest miłośnikiem motocykli) i, jak twierdzi, ten biznes był całkiem dochodowy. Potem założył spółdzielnię Doradca, która była faktycznie firmą konsultingową.

– Na tamtejsze czasy była to nowatorska formuła i przyzwoity biznes – wspomina prof. Leszek Pawłowicz z rady nadzorczej Pekao. W spółdzielni znaleźli pracę m.in. represjonowani działacze opozycji. Koledzy twierdzą, że jest świetnym prognostykiem zarówno jeśli chodzi o politykę, jak i gospodarkę. – Co z tego, że nie ma naukowego tytułu? Czuje gospodarkę, i to się liczy – mówi Mirosław Gronicki, minister finansów w latach 2004 – 2005.

Aczkolwiek ci, co go znają, twierdzą, że ma z tego powodu pewien dyskomfort. Niektórzy nazywają to po prostu kompleksami. Były szef Pekao jest też uważany za osobę pamiętliwą. Potrafi w wyrafinowany sposób pokazać, że kogoś nie lubi lub nie szanuje. Nie chcieli z nim zadzierać także Włosi z UniCreditu. Rozstali się elegancko, chociaż w powietrzu było gęsto od wzajemnych pretensji. Bielecki ogłosił swoją decyzję o rezygnacji z kierowania Pekao w listopadzie ubiegłego roku – nie podając żadnych przyczyn, a odszedł ze stanowiska 11 stycznia.

Bielecki wykorzystywał swoją silną pozycję w Pekao i niejednokrotnie sprzeciwiał się Włochom. Nawet groził kilka razy, że odejdzie. Jeden z ostatnich przykładów różnicy zdań dotyczył struktury zarządzania Pekao. Bankierzy z Mediolanu uparli się na jej zmianę, która może skutkować ograniczeniem władzy zarządu. Były premier nie chciał się na to zgodzić. O tym, jak toczyły się rozmowy na ten temat i dlaczego naprawdę Bielecki odszedł z Pekao, krąży wiele opowieści. Faktem jest, że z bankiem się pożegnał, a Włosi mu podziękowali za współpracę. Jednak go nie zatrzymywali na fotelu prezesa.

[srodtytul]Nowy rozdział [/srodtytul]

Bielecki nie ma bankowego wykształcenia ekonomicznego. Ukończył Wydział Ekonomiki Transportu Wodnego Uniwersytetu Gdańskiego. Przez siedem lat był asystentem na tym wydziale. Brak naukowych tytułów nie przeszkodził mu jednak zostać w tym miesiącu przewodniczącym Rady Gospodarczej, która będzie wspierać premiera Donalda Tuska. Rynek nie był tym wyborem zaskoczony. Ekonomiści od dawna wyrażają opinię, że Tusk uważa Bieleckiego za swojego mentora. Jeszcze bliżej współpracują po tym, jak doszło do rekonstrukcji rządu w wyniku afery hazardowej oraz po decyzji Tuska o niekandydowaniu w wyborach prezydenckich.

– Bielecki posiada dużą zaletę, której brak wielu ekonomistom. Wie mianowicie, co jest w danym momencie ważne, a co nie. Umie zdefiniować najistotniejsze problemy. Opinie dotyczące jego pomysłów na rozwiązanie tych problemów są podzielone. Można się z nimi oczywiście zgadzać lub nie – mówi o Bieleckim prof. Leszek Pawłowicz.

– Ma kwalifikacje, żeby kierować tą radą – dodaje Stefan Kawalec, wiceminister finansów w latach 1991 – 1994. – Posiada też dużo zdrowego rozsądku i orientację w gospodarce. Nie jest teoretykiem, więc trudno gdzieś znaleźć opis jego poglądów.

Ale rada to nie tylko Bielecki, ale jeszcze dziesięciu innych ekspertów. – Były premier jest otwarty na opinię fachowców. Nie jest tym, który uważa, że zawsze wie lepiej, i w związku z tym nie narzuca swojego zdania – twierdzi Dariusz Ledworowski, minister współpracy gospodarczej z zagranicą w gabinecie Bieleckiego (był on premierem od stycznia do grudnia 1991 roku).

Poproszony o ocenę wiedzy Bieleckiego o gospodarce jeden z najbardziej uznanych polskich ekonomistów powiedział jednak: – Teraz jeśli ktoś ma złą opinię o nim, na pewno jej nie ujawni. Nie będzie chciał mu się narażać.

[srodtytul]Kim naprawdę będzie[/srodtytul]

Szef Rady Gospodarczej przy premierze zawsze wypowiadał się na wiele ekonomicznych tematów. Jak będzie wyglądał ten rok w polskiej ekonomii? “Oby dobrze, choć paradoksalnie dodatkową trudnością może być fakt, że pierwszy kwartał ubiegłego roku okazał się relatywnie bardzo dobry i wzrost PKB osiągnął wartość 0,9 proc., kiedy niemal cała Europa była na minusie. Skoro tak, to większość może teraz pomyśleć, że nie tylko jest już po kryzysie, ale wszystko będzie bardzo ładnie rosło. Ale może tak nie być i obawiam się, że drugie półrocze tego roku może być gorsze niż pierwsze” – mówił ostatnio w wywiadzie dla “MałoPOlski”, pisma członków i sympatyków PO.

Jest gorącym zwolennikiem dokończenia reformy systemu emerytalnego. Do końca jednak nie wiadomo, po czyjej stronie stanie w rządowym sporze o obniżenie składek do otwartych funduszy emerytalnych. Czy po stronie ministra finansów Jacka Rostowskiego, który od 2004 roku zajmował stanowisko doradcy zarządu Pekao (zawiesił tę działalność, obejmując urząd ministra), czy Michała Boniego, szefa doradców strategicznych premiera. Sprzeciwia się na pewno podwyżce podatków: – Na to nie ma u mnie fundamentalnej zgody, ponieważ uważam, że szczególnie w takim kraju jak Polska skuteczna redystrybucja dochodów przez budżet jest rzeczą prawie niemożliwą przy naszych narodowych cechach. Dlatego my jesteśmy po prostu skazani na niższe podatki i na dość ograniczone państwo – mówił w rozmowie z “Rz” i Radiem PiN w lipcu ubiegłego roku.

Politycy jak zawsze spekulują i mówią, że Rada Gospodarcza przy premierze to nie jest pozycja, na której poprzestanie Srebrny Lis. Ponoć to przygotowanie do objęcia przez Bieleckiego teki prezesa Narodowego Banku Polskiego po Sławomirze Skrzypku. Ale dziś wydaje się to mało prawdopodobne. 

– Stanowisko szefa NBP to dla niego pikuś. Zwłaszcza że to dopiero za trzy lata. On jest w komfortowej sytuacji. Ma roczny płatny urlop, podczas którego może czekać na jakąś intratną propozycję polityczną. Jeśli jej nie dostanie, zawsze może wrócić do biznesu. To pragmatyczny polityk w skórze biznesmena – mówi jego były współpracownik.

Pekao przy okazji publikacji wyników podało też wysokość ubiegłorocznych zarobków Bieleckiego. Łącznie z odprawą na bankowej murawie tylko w ubiegłym roku zarobił 8,78 mln zł. W ciągu siedmiu lat pracy w Pekao jego portfel stał się grubszy o ok. 23,5 mln zł brutto (nie uwzględniając opcji czy akcji).

Na początku marca Jan Krzysztof Bielecki zaczął wykładać na Wydziale Zarządzania Uniwersytetu Gdańskiego. Jego wykłady odbywają się pod hasłem “Wyzwania dla biznesu w XXI wieku”. Bielecki ma dar opowiadania i przyciągania uwagi słuchaczy. Ma też o czym mówić. Kim dziś jest – bardziej politykiem czy biznesmenem?

Na pewno jest fanem piłki nożnej. Doskonale potrafi przewidywać, co się będzie działo na boisku. – I takie umiejętności przekłada właśnie na biznes – mówi szef jednej z giełdowych firm, który miał okazję nie tylko z nim oglądać mecz, ale i prowadzić interesy.

Pozostało 94% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację