W bankowości się polepszy

Rozmowa z Mariuszem Grendowiczem, prezesem BRE Banku

Publikacja: 09.04.2010 06:29

Mariusz Grendowicz, prezes BRE Banku

Mariusz Grendowicz, prezes BRE Banku

Foto: Fotorzepa, Małgorzata Pstrągowska Mał Małgorzata Pstrągowska

[b]"Rzeczpospolita": Prezes Banku Zachodniego WBK Mateusz Morawiecki powiedział ostatnio, że widzi BZ WBK ogromny, że chciałby, żeby za kilka lat był on wiceliderem rynku. Czy ma pan podobne ambicje?[/b]

[b]Mariusz Grendowicz:[/b] Tego typu ambicje wyraziliśmy w naszej strategii na najbliższe trzy lata. Przyrost liczby klientów, bazy depozytowej i działalności kredytowej oraz zwiększenie przychodów o 10 proc. rocznie to cele, które są jak najbardziej realne. A dowodem na to, że potrafimy być skuteczni są nasze dotychczasowe osiągnięcia. Tylko w 2009 r. pozyskaliśmy niemal pół miliona klientów.

[b]Wiele lat był pan wiceprezesem BPH. Nie jest tajemnicą, że był pan z tą instytucją emocjonalnie związany. Właściciele BPH szukają następcy Józefa Wancera. Czy nie żałuje pan, że nie zostanie prezesem BPH?[/b]

Dzisiejszy BPH jest zupełnie inny od tego, z którym rozstałem się kilka lat temu. Z jednej strony oryginalny bank został podzielony, z drugiej do tego mniejszego BPH dołączony został GE Money. Zarządzanie nim to ciekawe wyzwanie. Życzę powodzenia następcy Józefa Wancera. Ja skupiam się obecnie na kierowaniu BRE – trzecim największym bankiem w Polsce.

[b]Ponad tydzień temu członek z zarządu Commerzbanku (główny inwestor w BRE), powiedział, że pierwszy, co prawda jeszcze nie zakończony kwartał tego roku, był dla banku był bardzo dobry. Czy może pan to samo powiedzieć o BRE?[/b]

Na wynikach polskiego sektora bankowego w 2009 r. najbardziej ciążyły rezerwy. Jeśli więc spojrzymy głównie na ten element wyniku, to można powiedzieć, że trend, który zanotowaliśmy w ciągu dwóch ostatnich kwartałów 2009 r. jest pozytywny. Przed oficjalnym ogłoszeniem wyników 28 kwietnia nie mogę jednak nic więcej powiedzieć.

[b]Powiedział pan na konferencji prasowej podsumowującej wyniki banku za 2009 r., że jest duże prawdopodobieństwo, że rezerwy będą w tym roku mniejsze niż w poprzednim. Minęły już prawie trzy miesiące 2010 r. Jakich odpisów będzie mniej, na kredyty dla przedsiębiorstw czy dla klientów indywidualnych? Można się już pokusić o pierwsze prognozy.[/b]

W przypadku klientów korporacyjnych wciąż oczekujemy wyższego poziomu odpisów niż przed rozpoczęciem kryzysu finansowego, ale już znajdującego się w trendzie spadkowym.

Jeśli chodzi o klientów detalicznych, to w całym sektorze bankowym rezerwy będą się zwiększać co najmniej przez pierwsze półrocze 2010 roku. Wynika to z rosnącego bezrobocia. Jednakże w BRE Banku spodziewamy się spadku ich poziomu.

[b]Analitycy szacują, że wynik całego sektora w tym roku powinien wzrosnąć o około 20 proc. a bardzo dynamicznie zwiększy się on w 2011 r. Czy uważa pan, że w 2011 r. będzie już czas na rozwiązywanie tych wielkich rezerw bankowych, które będą mogły pozytywnie wpływać na wynik poszczególnych banków?[/b]

Nasza gospodarka jest w tak dużym stopniu powiązana ze światową, że mówiąc o Polskim sektorze bankowym trudno abstrahować od globalnego sektora finansowego. Wielu finansistów uważa, że wychodzimy z kryzysu, ale nikt nie potrafi tego powiedzieć z pełnym przekonaniem. Obecnie Europa mierzy się z trudnymi problemami. Nie wiemy na przykład, jak problemy Grecji przełożą się na funkcjonowanie strefy euro. Stany Zjednoczone co prawda wychodzą z kryzysu, ale nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak będzie wyglądała gospodarka tego kraju w momencie, kiedy odcięte zostaną wszystkie liny ratunkowe rzucone Ameryce w trakcie kryzysu.

Jestem jednak optymistą i w oparciu o dane, którymi obecnie dysponujemy przewiduję, że około połowy tego roku powinniśmy mieć do czynienia z zastopowaniem zwiększającego się bezrobocia i powrotem inwestycji przedsiębiorstw na stosunkowo dynamiczną ścieżkę. Jeśli tak się stanie, to w 2011 r. banki zaczną rozwiązywać rezerwy.

[b]Jaki będzie ten rok dla banku i dla sektora?[/b]

Z pewnością wynik sektora polepszy się. Jednakże nie będzie to jeszcze bardzo dynamiczna zmiana. W naszym przypadku, biorąc pod uwagą skalę rezerw zawiązanych w 2009 r., to odbicie może być bardziej znaczące. Moje rokowania na 2010 r. są więc pozytywne, choć jeszcze bez euforii.

[b]Klienci mBanku i MultiBanku otrzymają propozycję kredyty. Chcecie im wyliczyć zdolność kredytową i powiedzieć im ile mogą pożyczyć „od ręki”. Jak przebiega ten proces? Dla ilu osób nie przygotowaliście oferty, bo okazało się, że ich zdolność kredytowa nie pozwala na to?[/b]

Oferta skierowana jest głównie do najbardziej aktywnych klientów. Na początek propozycję otrzymało 500 tys. osób z mBanku. Mogą one w ciągu kilku minut pożyczyć pieniądze na dowolny cel. Ponieważ oferta skierowana jest do klientów związanych z bankiem od dłuższego czasu wiedzieliśmy, kto kwalifikuje się do uzyskania kredytu. Zatem skala odrzuconych wniosków wśród osób, które wyraziły zainteresowanie ofertą jest niewielka. Proszę też pamiętać, że nową propozycję złożyliśmy klientom w połowie lutego. Na podsumowanie efektów przyjdzie czas. Póki co możemy powiedzieć, że sprzedaż kredytów odnawialnych i gotówkowych w mBanku wzrosła odpowiednio dwu- i trzykrotnie.

[b]Jak bardzo liberalni albo jak bardzo konserwatywni jesteście przy wyliczaniu tej zdolności kredytowej?[/b]

Walczymy o klientów posiadających zdolność kredytową – a więc takich, do których kierujemy większość naszej oferty detalicznej. Tym osobom ograniczyliśmy procedury kredytowe do minimum.

[b]Prze ostatnie kilka miesięcy bardzo dużo mówiło się o rekomendacji T, która narzuca bankom sposób wyliczania zdolności kredytowej Jest potrzebna? Bardzo skomplikuje wam życie?[/b]

Rekomendacja T nie zmieni standardów wyliczania zdolności kredytowej w BRE Banku, bowiem od dawna są one konserwatywne. Moi koledzy z sektora bankowego uważają, że w wyniku jej wprowadzenia będziemy mieli do czynienia z istotnym ograniczeniem wzrostu PKB. Ja jednak jestem daleki od tego typu twierdzeń i tak katastroficznej wizji. Chociaż niewątpliwie pewne ograniczenie działalności kredytowej banków może nastąpić.

[b]mBank i MultiBank oferują kredyty hipoteczne na ponad 100 proc. wartości nieruchomości, co jest wbrew Rekomendacji T.[/b]

Opinie prawników jednoznacznie wskazują, że rekomendacja T nie zabrania udzielania kredytów na ponad 100 proc. wartości zabezpieczenia. Raty kredytu spłacane są z wynagrodzenia klienta i nie ma to związku z wartością kredytowanej nieruchomości. Nadmierna koncentracja na wartości zabezpieczenia niekoniecznie musi mieć znaczenie dla bezpieczeństwa udzielania kredytu. Od kilku lat BRE jest w grupie banków, które oferują kredyty powyżej wartości zabezpieczenia, ale też jednym z najbardziej konserwatywnych, jeśli chodzi o wyliczanie zdolności kredytowej. Nasz portfel kredytów hipotecznych, szczególnie tych denominowanych we frankach szwajcarskich, jest znacznie zdrowszy niż średnia rynkowa. Oznacza to, że podejście, które wybraliśmy było właściwe.

[b]Przedstawicieli nadzoru niepokoi fakt, że banki wracają do kredytów mieszkaniowych w walutach obcych. Straszą, że jeśli banki będą za bardzo agresywne w tym względzie, to wprowadzą restrykcje. Była nawet mowa o możliwym zakazie. Jest sens wprowadzać takie ograniczenia?[/b]

Teoretycznie znacznie lepiej jest, gdy kredyt udzielany jest w tej samej walucie, w której dana osoba zarabia. Jednak w sytuacji, gdy klient posiada wysoką zdolnością kredytową i jest świadomy podejmowanego ryzyka, a różnica w oprocentowaniu kredytów w złotych i euro czy franku szwajcarskim jest duża, nie dziwi fakt, że sporo osób decyduje się na kredyt w walucie obcej.

Mówienie o wszystkich kredytach we frankach szwajcarskich lub w euro jest uogólnieniem. Gdyby pytanie dotyczyło kredytów konsumenckich udzielonych na okres od jednego do trzech lat, to w pełni zgodziłbym się z tezą, że pożyczanie w walucie nie jest dobrym pomysłem. Jeżeli mówimy o kredycie udzielanym na 30 lat, to musimy wziąć na pod uwagę to, że Polska znajdzie się w strefie euro i stanie się to wcześniej niż za 15 czy 30 lat. W momencie, kiedy zapadnie decyzja o wejściu Polski do systemu ERM2, wahania kursu złotego w stosunku do euro zmniejszą się istotnie. Można więc powiedzieć, że kredyt hipoteczny udzielony w euro ma jak najbardziej sens w odniesieniu do tych osób, które mają odpowiednią zdolność kredytową.

[b]Dotychczas na kredyty walutowe BRE otrzymywało finansowanie od spółki-matki, czyli Commerzbanku. Czy to się zmieni?[/b]

Nie. Wielokrotnie podkreślaliśmy, że jesteśmy zdeterminowani, aby kredyty w walutach innych niż złoty zawsze opierały się na stabilnych źródłach finansowania. Nie chcemy dopuścić do sytuacji, w której pożyczalibyśmy w euro czy frankach szwajcarskich pod depozyty w złotych. Wciąż mamy wsparcie Commerzbanku, które wyraża się choćby w ostatnich decyzjach o przedłużeniu umów, na mocy których pożyczamy franki szwajcarskie. Jestem przekonany, że decyzja o wsparciu kapitałowym BRE Banku dowodzi jego poparcia dla naszej strategii.

[b]Czerwcowa emisja akcji BRE będzie tuż po oczekiwanym od dawna debiucie PZU. Czy decydując się na ten termin podwyższenie kapitału, braliście pod uwagę emisję akcji PZU?[/b]

Elementem determinującym moment podwyższenia kapitału zakładowego było zapowiadane wdrożenie nowych regulacji, tzw. Bazylei III, która będzie wymagała od banków zwiększenia kapitałów. Proces delewarowania następuje zresztą już od dłuższego czasu. Wytyczne Bazylei III unaocznią natomiast, jak dużo kapitału banki będą musiały pozyskać w najbliższym czasie.

Przy podejmowaniu decyzji o podwyższeniu kapitału braliśmy pod uwagę przede wszystkim globalny rynek finansowy i podaż nowych emisji akcji instytucji bankowych poza Polską, które w naszym odczuciu mogłyby stanowić większą konkurencję. Poza tym po debiucie PZU zaplanowanych jest szereg kolejnych transakcji. Zatem późniejszy termin przeprowadzania emisji nie byłby lepszy od wybranego przez nas.

[b]Jakie wysokie według pana powinien być dyskonto?[/b]

Nie mogę wypowiadać się na temat ceny akcji dopóki nie zostanie ona oficjalnie podana.

[b]BRE posiada akcje PZU, które wkrótce zadebiutuje na giełdzie. Czy zapadła już decyzja kiedy te akcje sprzedacie?[/b]

Nie. Jakiś czas temu zadeklarowaliśmy, że naszą intencją nie jest bycie strategicznym akcjonariuszem PZU. Nie wyobrażam sobie jednak, abyśmy znienacka podjęli decyzję o sprzedaży naszego pakietu, bo miałoby to negatywny wpływ na cenę akcji.

[b]Czy nie dziwi Pana, że Zbigniew Jagiełło, prezes PKO BP największego, notowanego na giełdzie polskiego banku do dzisiaj nie ma zgody Komisji Nadzoru Finansowego na objęcie stanowiska?[/b]

Obserwuje tę sytuację wyłącznie za pośrednictwem mediów. Proces akceptacji w nadzorze może być długotrwały, a powody tego stanu mogą być wielorakie. Nie znając ich trudno jest mi się odnieść do tego problemu.

[b]Zasiada pan w zarządzie Związek Banków Polskich. W ubiegłym roku próba wprowadzenia zmian w formie działalności ZBP, w strukturze władz nie powiodła się. Czy w ZBP zmiany są niezbędne?[/b]

ZBP reprezentuje głos polskiego sektora bankowego w rozmaitych inicjatywach i jest włączony we wszelkie projekty legislacyjne. Czasami zdarza się, że na etapie przygotowywania regulacji opinia polskiego środowiska bankowego nie zostaje uwzględniona. Wspólnota interesów różnych grup banków bywa bowiem stosunkowo luźna. Nie zmienia to faktu, że ZBP jest jak najbardziej potrzebny i co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Z pewnością jednak każda organizacja musi w stale przyglądać się temu, w jaki sposób funkcjonuje i na każdym etapie zadawać sobie pytanie, czy jej struktura odzwierciedla realia rynkowe. Myślę, że na nadchodzącym walnym zgromadzeniu ZBP projekt zmian w statucie odzwierciedlać będzie zmieniające się realia. Zakłada on m. in. stworzenie dwuszczeblowej struktury zarządzania ZBP składającej się z zarządu Związku i złożonej z bankowców nadzorująca go rady.

[i]Rozmawiała Eliza Więcław[/i]

Opinie Ekonomiczne
Ekonomiści z CASE: Brak przełomu w roku przełomu
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Przerażające słowo „deregulacja”
Opinie Ekonomiczne
Unia Europejska w erze MAGA: mity o deficycie handlowym z USA
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Chrobry, do boju!
Opinie Ekonomiczne
Dlaczego dialog społeczny wymaga mocnej reprezentacji?