– Jego rola w banku się skończyła. Miał pomóc w zorganizowaniu biura w Warszawie. Ten etap już się zakończył. Umowa nie została przedłużona na kolejny okres – mówi nam osoba związana z sektorem finansowym.
Kazimierz Marcinkiewicz był zatrudniony w Goldman Sachs od 2008 roku, pełnił w londyńskim oddziale funkcję doradcy ds. Polski. Były szef polskiego rządu oraz przedstawiciele amerykańskiej instytucji wczoraj byli nieuchwytni.
Nigdy oficjalnie bank nie podawał, czy Marcinkiewicz miał zająć się wyłącznie organizacją biura. Osoby związane z branżą finansową twierdzą, że pełnił funkcję lobbysty na rzecz banku, który pośredniczy w wielu transakcjach fuzji i przejęć oraz emisji akcji zarówno przez spółki związane ze Skarbem Państwa, jak i z sektorem prywatnym. Ten bank inwestycyjny zresztą nie jest jedynym zatrudniającym byłych polityków. – Zazwyczaj rolą takich osób jest otwieranie drzwi przy dużych transakcjach. Pytanie, ile takich drzwi otworzył dla Goldman Sachs Marcinkiewicz? – dodaje nasz rozmówca. Obecnie szefem warszawskiego biura jest wieloletni pracownik banku Artur Tomala.
Nie wiadomo, czy były premier wróci do polityki. Marcinkiewicz prowadzi własną firmę doradczą. – Jest trochę jak narkoman bez narkotyku. Polityka uzależnia, jeśli się odnajdzie w układzie politycznym, który będzie miał szansę przetrwać, do czynnej polityki wróci – mówi jego biznesowy przyjaciel.
W Sejmie się mówi, że Marcinkiewicz bierze udział w rozmowach o politycznych planach Romana Giertycha, Michała Kamińskiego i Radosława Sikorskiego. Ale osoba z otoczenia byłego premiera przekonuje "Rz", że interesuje go biznes, a nie polityka.