Na początku 2007 roku Aleksandra Wiktorow, była prezes ZUS, postraszyła na łamach prasy, że emerytury Polaków są zagrożone, bo na dwa lata przed pierwszymi wypłatami z II filara, nie wiadomo kto i na jakiej zasadzie ma nam wypłacać świadczenia. Okazało się jednak, że problem z wypłatą środków dla pierwszych beneficjentów OFE polega na czymś zgoła innym. Osób, które uzyskają uprawnienia do wypłat w 2009 roku, będzie bardzo mało – zaledwie kilka tysięcy. Istota problemu polega nie tylko na bardzo małej grupie uprawnionych (to problem zakładów emerytalnych), ale na tym, że będą dysponowały niewielką kwotą kapitału w II filarze – średnio mniej niż 20 tysięcy złotych. Powstaje proste pytanie: Czy jest sens przeliczać taką kwotę na comiesięczne świadczenia emerytalne wypłacane dożywotnio? Nie. Dlaczego? Ponieważ comiesięczne świadczenie otrzymywane z II filara będzie niższe od 100 złotych. Podobny problem będzie istniał przez kolejnych kilka lat.
Rolą obowiązkowego systemu emerytalnego powinno być zapewnienie emerytury na poziomie minimalnym – w formie dożywotniego świadczenia
Co się stanie, jeżeli 1 stycznia 2009 roku nie będzie funkcjonował żaden zakład emerytalny z ofertą jednej z trzech rodzajów emerytur dla kilku tysięcy uprawnionych do emerytur z OFE pań? Absolutnie nic. Nie będą miały w sumie niepotrzebnego dylematu – czy wybrać emeryturę dożywotnią w wysokości 95 zł, czy może z gwarantowanym okresem wypłaty przez 10 lat w kwocie 75 złotych. To co mają zrobić z pieniędzmi zgromadzonymi w II filarze? A czy w ogóle muszą cokolwiek robić w momencie przejścia na emeryturę i otrzymania świadczenia z I filara? Właśnie. W trakcie dyskusji bardzo rzadko pojawiały się głosy o tym, że przecież pieniądze gromadzone w II filarze są dobrze zarządzane, pozostają cały czas, i to w 100 proc., własnością członka funduszu (a w razie jego śmierci – spadkobierców lub osób wskazanych). Pozostawienie gromadzonych środków w funduszu emerytalnym, także w okresie pobierania emerytury z ZUS, niczego nie zmienia w tej komfortowej dla nas sytuacji, nie mówiąc już o jakimkolwiek zagrożeniu. Nie wiemy, co miała była pani prezes ZUS na myśli, wywołując medialną burzę stwierdzeniem, że nasze oszczędności w II filarze są zagrożone.
Załóżmy, że pani Anna Kowalska, która ukończy 1 stycznia 2009 roku 60 lat, przejdzie na emeryturę i nie będzie miała przymusu przeniesienia środków z OFE do zakładu emerytalnego, bo tych nie będzie. Co dalej? Otrzymuje z ZUS emeryturę w określonej wysokości – obliczonej w wyniku podzielenia wartości konta w I filarze (kapitału początkowego, sumy wpłaconych składek po pierwszym stycznia 1999 roku powiększonych o stopę waloryzacji) przez liczbę miesięcznych wypłat określonej na podstawie średnich tablic przeżywalności GUS. A co z dodatkiem z II filara? Oczywiście to będzie zależało od tego, na co zezwoli ustawodawca. Przyjmijmy, że okaże się bardzo liberalny i da nam pełną swobodę: pani Anna będzie mogła pozostawić środki w funduszu emerytalnym w celu ich dalszego pomnażania, zadecydować o comiesięcznym wypłacaniu wybranej kwoty (aż do wyczerpania kapitału) lub wypłacić środki w całości jednorazowo.
Projekt ustawy powołującej zakłady emerytalne nie rozwiązuje większości problemów, jest przede wszystkim cynicznie wykorzystywany w celach politycznych do obiecywania gruszek na wierzbie