Nowe miejsce spotkań

Kto chce się zajmować biznesem, powinien mieć stronę internetową, i to nie tylko zawsze aktualną, ale też przyciągającą uwagę

Aktualizacja: 18.01.2008 18:35 Publikacja: 16.01.2008 12:55

Naukowa definicja rynku głosi, że jest to miejsce, w którym spotyka się popyt i podaż. Historycznie rzecz biorąc, określenie „miejsce” miało znaczenie dosłowne. Kupcy przywożący jantar znad Bałtyku, jedwab z Chin, węgrzyna z Węgier i pietruszkę z majątku imć pana Wielkopolskiego spotykali się na centralnym placu miasta. Tak było jeszcze – przynajmniej w odniesieniu do niektórych produktów – w czasach mojej młodości, kiedy babcia prowadziła mnie na targ, aby nabyć świeże jajka czy kurę, która jeszcze rankiem biegała po gumnie.

Niestety, potem w centralnym punkcie miasta pobudowano Pałac Kultury (czy inne obrzydlistwa), podaż rozpełzła się po całym mieście, a słowo „miejsce” nabrało abstrakcyjnego znaczenia. Miało to konsekwencje gospodarcze, które można by opisać, odwołując się do modnej w swoim czasie teorii asymetryczności informacji.

Kupujący nie miał już wiedzy o całej ofercie poszukiwanego towaru, a sprzedający mogli wykorzystywać to jego zagubienie, próbując windować ceny. I oni jednak ponosili dodatkowe koszty, bo – aby cokolwiek sprzedać – musieli dotrzeć do klienta z informacją o swoich produktach. Łatwiej było to zrobić, rzecz jasna, sprzedawcom wielkim, dla których relatywny koszt reklamy był mniejszy, a jej intensywność mogła współkształtować potrzeby nabywców.

Nagle na naszych oczach coś zaczęło się zmieniać. Pojawił się Internet, który szybko okazał się niezwykle tanim i szybkim źródłem informacji. Ponieważ strony WWW i e-maile bardzo łatwo można wykorzystywać do przekazywania informacji zwrotnych, przestrzeń wirtualna zaczęła pełnić rolę „miejsca” zakupów.

Analiza społeczno-ekonomicznych konsekwencji tego, że dzisiaj coraz częściej popyt i podaż spotykają się w Internecie, czeka jeszcze na swojego Adama Smitha. Na pewno jednak jest to „równiejszy”, bardziej demokratyczny dostęp do informacji. Jest to też sposób na obniżenie kosztu przekazywania informacji wyrównujący szansę mniejszych sprzedawców.

Poza tym zasługą Internetu jest przywrócenie klientom nieco zagubionej radości z robienia zakupów. Przed laty zostały one zamienione w czynność nieco mechaniczną: idziemy do sklepu, wrzucamy towar do koszyka, płacimy kartą i po wszystkim. Teraz znowu możliwe jest polowanie z całym jego przyjemnym ryzykiem (można spudłować, ale można także trafić na wielką okazję). Zdaniem niektórych psychologów ta nieco hazardowa przyjemność zaczyna być groźna, prowadzi bowiem do nowego nałogu – uzależnienia się od internetowych zakupów.

Pozostawiając na uboczu te obawy (jakże nudne byłoby nasze życie bez drobnych uzależnień; sam piję, palę, lubię sobie podjeść, interesuję się seksem i kupuję w Internecie, czyli cierpiąc na większość współczesnych nałogów, jestem zdrów jak byk), śmiało można prognozować, że przestrogi naukowców troszczących się o nasze zdrowie nie zostaną wysłuchane. Najpewniej handel internetowy dalej będzie najszybciej rozwijającą się formą dystrybucji. A to oznacza, że każdy, kto chce się zajmować biznesem, musi nie tylko szybko przejść kurs tworzenia stron internetowych, ale także włożyć sporo kreatywnego wysiłku w to, aby jego strona była zawsze aktualna i przyciągająca uwagę. Bo, jak ktoś trafnie zauważył, dożyliśmy czasów, że to, czego nie pokazuje Yahoo! czy Google, w ogóle nie istnieje.

Naukowa definicja rynku głosi, że jest to miejsce, w którym spotyka się popyt i podaż. Historycznie rzecz biorąc, określenie „miejsce” miało znaczenie dosłowne. Kupcy przywożący jantar znad Bałtyku, jedwab z Chin, węgrzyna z Węgier i pietruszkę z majątku imć pana Wielkopolskiego spotykali się na centralnym placu miasta. Tak było jeszcze – przynajmniej w odniesieniu do niektórych produktów – w czasach mojej młodości, kiedy babcia prowadziła mnie na targ, aby nabyć świeże jajka czy kurę, która jeszcze rankiem biegała po gumnie.

Pozostało 83% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację