Wzloty i upadki państw i całych regionów są nieuchronne, minione dwa stulecia są tego najlepszym przykładem. W XIX wielu Wielka Brytania była światowym mocarstwem, emitowała globalną walutę rezerwową. Była centrum światowych finansów. Straciła ten status w niecałe 100 lat, rolę globalnego hegemona przejęły Stany Zjednoczone. W XIX wieku dochód na mieszkańca Argentyny był zbliżony do poziomu w Stanach Zjednoczonych. Strategiczne błędy popełnione w XX wieku doprowadziły do marginalizacji Argentyny i „deklasacji” do grupy krajów rozwijających się.
Europę czekają ogromne wyzwania, żeby pozostała jednym z najbardziej konkurencyjnych regionów świata w XXI wieku, w globalnej gospodarce opartej na wiedzy. Do tych wniosków doszli uczestnicy kilku konferencji międzynarodowych zorganizowanych w ostatnich latach przez prof. Antoniego Kuklińskiego, prezesa zarządu Towarzystwa Współpracy z Klubem Rzymskim, przy poparciu Ministerstwa Rozwoju Regionalnego. Dzisiaj Europa nie jest gotowa sprostać tym wyzwaniom.
Politycy wykazują się strategiczną ślepotą i zamiast stworzyć strategiczną, długoterminową wizję Europy, angażują się w „gaszenie pożarów” lub w działania, które mają na celu wzrost popularności przed kolejnymi wyborami. Niektórzy ekonomiści określają te działania jako destruktywną kreację, co jest parafrazą schumpeteriańskiej „kreatywnej destrukcji”.
Zapewne w ciągu kolejnych kilku dekad Chiny staną się największą i najbardziej konkurencyjną gospodarką świata
Nadszedł czas, by zastąpić „destruktywną kreację” strategiczną wizją Europy. Zdolność decydentów do sprostania temu wyzwaniu będzie sprawdzona przez ich reakcję na najważniejsze globalne problemy, z którymi musi się zmierzyć Europa. Za profesorem Antonim Kuklińskim proponuję, żeby te wyzwania określać jako węzły gordyjskie XXI wieku.