Kupno dwóch stoczni, w Szczecinie i Gdyni, jest najnowszym projektem biznesmena z podczęstochowskiego Poraja. Należąca do niego spółka Amber (powołana specjalnie do tego celu) do końca lutego ma podpisać wstępne porozumienie w sprawie kupna Stoczni Szczecińskiej Nowej. Ogłoszony w ubiegłym roku zamiar przejęcia stoczni przez właściciela jednej z największych grup stalowych w Polsce zdziwił część jego konkurentów i analityków.
Po co Przemysławowi Sztuczkowskiemu, odnoszącemu niekwestionowane sukcesy w branży stalowej, biznes, który w Polsce stał się synonimem wiecznych strat i nierentowności? – Biznes stoczniowy wiąże się z tym, co robimy obecnie. Na budowie statków można zarabiać. Jeśli przejmę stocznię, na pewno nadal będą w nich produkowane statki – mówi „Rz” Sztuczkowski.
Pierwsze kroki w biznesie stawiał na początku lat 90. Chociaż skończył pomaturalne studium obsługi ruchu turystycznego, nigdy nie obsługiwał zagranicznych wycieczek. Pierwsze większe pieniądze zarobił na drobnym handlu w trakcie wyjazdów za granicę (do Czechosłowacji czy NRD). Kiedy uzbierało się kilkaset dolarów, zainwestował w wynajęcie niedużego magazynu w rodzinnej miejscowości i zaczął handlować złomem. Decyzja była dobrze przemyślana – uzyskiwane wtedy marże sięgały czasem kilkuset procent. Po kilku latach działalności ma punkty skupu surowca w całej południowej Polsce.
Po handlu złomem przyszedł czas na przejmowanie hut, później konsekwentną, ale i bardzo szybką budowę sieci dystrybucji wyrobów hutniczych. Efekty realizacji wizji Sztuczkowskiego są imponujące. Przychody grupy Złomrex w 2006 r. przekroczyły 1,9 mld zł, w ubiegłym roku były o kilkadziesiąt procent wyższe. To nie koniec. Przemysław Sztuczkowski od dawna zapowiadał, że tylko dystrybucyjna część jego biznesu będzie miała roczne obroty na poziomie 2,5 mld zł. Niewielu w to wierzyło. – Prawdopodobnie osiągniemy ten cel już w 2008 r. – twierdzi Sztuczkowski.
– Podziwiam go za to, że w tak krótkim czasie został liderem naszej branży. Ale ja chyba nie miałbym odwagi, żeby w takim tempie przeć do przodu – przyznaje Robert Wojdyna, prezes i współwłaściciel Konsorcjum Stali.