5-proc. wzrost PKB w 2009 r. jest realny

Tegoroczny wzrost gospodarczy powinien przekroczyć 5 proc. PKB i jeśli na świecie nie nastąpi żadne gwałtowne tąpnięcie, to jest prawdopodobne, że w 2009 roku gospodarka będzie się rozwijać w tempie zbliżonym do 5 proc. PKB - mówi prof. Stanisław Gomułka, były wiceminister finansów

Publikacja: 14.05.2008 03:39

prof. Stanisław Gomułka, były wiceminister finansów

prof. Stanisław Gomułka, były wiceminister finansów

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Rz:

Na ile realne są założenia makroekonomiczne dotyczące przyszłorocznego wzrostu gospodarczego i inflacji przekazane przez rząd do Komisji Trójstronnej?

Stanisław Gomułka:

Te założenia są zbieżne z szacunkami przekazanymi w aktualizacji programu konwergencji do Komisji Europejskiej. Widocznie resort finansów uznał, że upłynęło zbyt mało czasu, aby je weryfikować.

Ale rzeczywistość już dziś wygląda trochę inaczej. Ekonomiści uważają, że wzrost na poziomie 5 proc. PKB i inflacja wynosząca 2,9 proc. to zbyt optymistyczne założenia

.

Zgadzam się, że rzeczywistość dynamicznie się zmienia i za kilka miesięcy mogą się pojawić nowe prognozy. Ale może też być tak, że konieczne będą tylko drobne korekty. Tegoroczny wzrost gospodarczy powinien przekroczyć 5 proc. PKB i jeśli na świecie nie nastąpi żadne gwałtowne tąpnięcie, to jest prawdopodobne, że w 2009 roku gospodarka będzie się rozwijać w tempie zbliżonym do 5 proc. PKB. Cały czas przecież rośnie popyt krajowy, wzrastają płace, zwiększa się zatrudnienie. Poza tym rząd przeprowadził waloryzację rent i emerytur, co także dołożyło pieniędzy na rynek.

Głównym motorem napędzającym gospodarkę będzie więc popyt wewnętrzny?

Tak uważam. Może on bowiem rosnąć nadal szybciej niż PKB, czyli w tempie około 6 proc. Rosnąć będzie też deficyt na rachunku obrotów bieżących, co nieco osłabi szybkość umacniania się złotego. W ubiegłym roku deficyt wyniósł 3,5 proc. PKB, w tym sięgnie 5, a za rok może już przekroczyć poziom 6,5 proc., co nadal nie będzie wysokim wynikiem. Niższy zapewne będzie wzrost inwestycji. W porównaniu z 20-proc. wzrostem w 2007 roku w tym może to być 10 – 15 proc., a w przyszłym około 10 proc.

Nie widzi pan zagrożenia w postaci jeszcze wyższej inflacji?

Wyższe stopy procentowe powodują, że popyt kredytowy rośnie wolniej. Jednocześnie utrzymuje się silna presja płacowa, co powoduje wzrost jednostkowych kosztów pracy, a to może napędzić inflację. Jednak bezpieczniej dla ministra finansów jest założyć, że będzie ona niższa. Nawet jeśli w rzeczywistości wzrośnie, spowoduje to wzrost dochodów podatkowych i pomoże w wykonaniu budżetu.

Jakie mogą być wpływy budżetowe w przyszłym roku?

Korzystając z metodologii unijnej, czyli uwzględniając transfery do OFE, dochody rządu i samorządów według wstępnych szacunków na przyszły rok mogą wynieść 536 mld zł. Aby osiągnąć deficyt 2 proc. PKB, zapowiedziany w programie konwergencji, wydatki musiałyby być ograniczone do 564 mld zł. Licząc zaś zgodnie z ustawą o finansach publicznych, dochody sięgnęłyby 564 mld zł, a wydatki 577 mld zł. Deficyt sektora bez transferów do OFE wyniósłby 13 mld zł. Z kolei wstępne szacunki dotyczące dochodów budżetu państwa mówią o 304 mld zł wpływów i potrzebie ograniczenia wydatków do 319 mld zł. Daje to deficyt około 14,5 mld zł. Oczywiście jeśli wynik samorządów okaże się bardzo dobry, jednak pensje nadal będą rosnąć, tak więc wpływy składkowe do FUS okażą się wyższe, deficyt budżetu państwa będzie można zwiększyć. Moim zdaniem jednak nie powinien on być wyższy w 2009 roku niż 20 mld zł.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska