Skok cen ropy i żywności to bańka spekulacyjna

Publikacja: 04.07.2008 02:30

Skok cen ropy i żywności to bańka spekulacyjna

Foto: Rzeczpospolita

Red

Jacek Wiśniewski - główny ekonomista Raiffeisen Bank Polska

Bańka spekulacyjna na GPW pękła z hukiem. Na przekłucie czeka jeszcze jedna bańka – na rynku ropy i żywności. Pytanie nie brzmi „czy”, a „kiedy”.

Bańka czy bąbel spekulacyjny to bardzo szybki wzrost ceny jakiegoś aktywu, oderwany od jego „fundamentalnej” wartości, kończący się spektakularnym spadkiem cen. Dlaczego wierzę, że rozwój cen ropy i żywności przypomina bańkę spekulacyjną? Bo jest wiele cech wspólnych obecnej sytuacji z historycznymi. Każdy, kto złoży ze sobą wykresy cen ropy czy niektórych towarów żywnościowych oraz amerykańskiego indeksu giełdowego Nasdaq z czasów bańki internetowej, łatwo zobaczy podobieństwa.

W jednej z analiz firmy Capital Economics porównano powszechne wytłumaczenia dla hossy internetowej i wzrostu cen ropy. W czasach szaleństwa internetowego wszystko tłumaczono stwierdzeniem: „to jest nowa gospodarka, ona działa według nowych reguł”. Obecnie uzasadnieniem dla inwestowania w ropę i surowce jest mała korelacja zmian ich cen z innymi aktywami oraz “zabezpieczenie przed inflacją” – czyli jeśli będzie inflacja, to ceny tych aktywów dobrze zabezpieczą inwestora przed stratami. Rynki surowcowe i żywności to nie ochrona przed inflacją, lecz raczej jej przyczyna inflacji. Niska korelacja cen z akcjami w ostatnim okresie to raczej efekt wzrostu popularności jednego rynku przy spadku popularności drugiego niż stała wieloletnia własność.

Znane są mi oczywiście rozważania popytowo-podażowe odnośnie do ropy i żywności, ale trudno jest mi się pogodzić z myślą, że tak duże zmiany cen są możliwe przy w rzeczywistości niedużych zmianach w globalnym popycie i podaży. Jestem wyznawcą teorii, że tak duży wzrost cen to wina „spekulantów”, ale rozumianych jako nowe pieniądze przekierowane na ten rynek z innych. Warto wspomnieć, że środki przeznaczone na inwestowanie na rynku kontraktów surowcowych wzrosły z 13 mld dol. w 2003 r. do 260 mld dol. w marcu 2008 r. W mojej ocenie wystarczy to, aby oderwać jakąkolwiek cenę od jej fundamentalnych przebiegów.

Ostatni, trochę anegdotyczny czynnik, który przemawia za nieuchronnością spadków na rynku ropy i żywności, to dostępność takich produktów na masowym rynku. W tej chwili każda gospodyni domowa może kupić sobie produkt oparty o ropę lub ceny żywności. A na giełdzie, jak już kupują gospodynie domowe, to co robią wtedy profesjonaliści? Kłopot w tym, że zanim bąbel pęknie, osiąga niespotykane rozmiary, a moment pęknięcia jest trudny do wytypowania. Zarabiać więc na wzroście można, pamiętając jednak o możliwych konsekwencjach.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację