Wyciągnijcie wnioski z prywatyzacji węgierskiej giełdy

Attila Szalay-Berzeviczy, były szef giełdy w Budapeszcie opowiada o błędach i zaniedbaniach przy procesie jej sprzedaży

Publikacja: 05.08.2008 01:42

Attila Szalay-Berzeviczy w czerwcu zrezygnował ze swojej funkcji we władzach budapeszteńskiej giełdy

Attila Szalay-Berzeviczy w czerwcu zrezygnował ze swojej funkcji we władzach budapeszteńskiej giełdy (szefował temu parkietowi od 2004 roku). Wcześniej doszło do zwiększenia udziału giełdy wiedeńskiej w parkiecie węgierskim do 37,7 proc. kapitału. W ciągu pięciu lat z notowania z Budapesztu zrezygnowało 20 spółek. Największe spółki, których akcjami nadal można handlować, to bank OTP i paliwowy MOL

Foto: Rzeczpospolita

Rz:

Rozpoczyna się proces prywatyzacji warszawskiej giełdy. W ostatnich dniach minister skarbu zmienił strategię sprzedaży akcji, która ma obniżyć ryzyko wrogiego przejęcia GPW. Pomysłem jest wprowadzenie akcji bez prawa głosu (tzw. akcji niemych), które będą sprzedawane w ofercie publicznej. Czy pańskim zdaniem tak skomplikowane zabezpieczenia są potrzebne?

Attila Szalay-Berzeviczy:

Warszawska giełda powinna zostać sprywatyzowana tylko w momencie, gdy niezbędne zabezpieczenia będą gwarantowały uniknięcie takiego scenariusza, jaki miał miejsce w Budapeszcie. Pytanie, czy wprowadzenie akcji bez prawa głosu jest zgodne z regulacjami Unii Europejskiej i czy są one wystarczająco atrakcyjne dla inwestorów.

Chodzi panu o to, co wydarzyło się w ciągu ostatnich kilku lat, czyli fakt, że kontrolę nad giełdą w Budapeszcie przejęła giełda wiedeńska? Czy to rozwiązanie przyniosło oczekiwane korzyści?

Problem polega na tym, że giełda w Budapeszcie (BSE) została przekształcona w 2002 r. w spółkę akcyjną bez jakichkolwiek zabezpieczeń przed wrogim przejęciem. Nawet członkowie giełdy nie byli zmuszeni do długoterminowego trzymania akcji. W rezultacie grupa inwestorów finansowych mogła łatwo i szybko kupić większość udziałów w BSE od działających na Węgrzech brokerów, którzy po ataku terrorystycznym z 11 września 2001 roku i końcu hossy internetowej nie widzieli świetlanej przyszłości dla ich rynku. Wtedy w celu ustabilizowania akcjonariatu i stworzenia długoterminowej strategii dla węgierskiej giełdy najbardziej aktywny na giełdzie budapeszteńskiej bank HVB Bank Węgry zorganizował wraz z Erste Bankiem i Raiffeisen Bankiem konsorcjum. Do jego składu zaproszona została również Wiener Börse i Österreichische Kontrollbank, które nabyły akcje od inwestorów finansowych.

Wówczas wszystko wydawało się bezpieczne?

W tamtym momencie było to najlepsze rozwiązanie dla węgierskiej giełdy. Akcje były w posiadaniu największych brokerów, banków powierniczych oraz firm asset management w Budapeszcie. Natomiast we współpracy z Wiedniem rozpoczynaliśmy pracę nad budową zintegrowanego systemu giełd Europy Środkowej i Wschodniej, który byłby do zaakceptowania również przez Pragę i Warszawę.

Problem wystąpił po zmianach w zarządzie austriackiej giełdy, po których całkowicie zmieniło się podejście wiedeńczyków do innych giełd narodowych. Od tego czasu Austriacy koncentrują się jedynie na wrogim podporządkowaniu wszystkiego interesom swojego rynku poprzez osłabianie swoich rywali. Częścią tego procesu były agresywne oferty kupna udziałów w giełdach w Lublanie i właśnie w Budapeszcie. Z tych powodów niestety na razie nie widzę żadnych korzyści z bycia w jednej grupie z wiedeńskim parkietem, wręcz przeciwnie.

Czy pańskim zdaniem większe zyski dałoby na przykład powiązanie giełdy węgierskiej z polską?

Gdyby zrobić to na uczciwych zasadach, mogłoby to przynieść korzyści obu rynkom, bo taki alians stworzyłby większy rynek dla wszystkich pośredników, inwestorów i emitentów. Stanowczo sprzeciwiam się natomiast sytuacji, gdy jeden rynek kupuje drugi, bo to tworzy wartość tylko dla tej giełdy, która przejmuje. Z tego powodu uważam, że środkowoeuropejskie parkiety mogą albo wspólnie działać w celu stworzenia modelu korzystnego dla wszystkich, albo prowadzić jednostronną strategię, tak jak to robią Wiedeń i Warszawa. Ale ona nie prowadzi do niczego i jest powodem czynnego oporu ze strony lokalnych uczestników rynku i polityków.

Na razie nie widzę żadnych korzyści z bycia w jednej grupie z wiedeńskim parkietem

W ciągu ostatnich pięciu lat na giełdzie w Budapeszcie było prawie dwa razy mniej debiutów niż spółek rezygnujących z notowania na tym rynku. Co powinno zostać zrobione, aby ożywić sytuację na węgierskiej giełdzie?

Giełda w Budapeszcie jest nadal jednym z najbardziej efektywnych rynków w regionie, a płynność jest ważnym elementem, który ma znaczący wpływ na wyceny. BSE ma jedne z najlepszych wyników w regionie pod względem zmienności i płynności. W tym roku wszystkie parametry BSE wykazują poważne spadki, ale nie jest to wyizolowany problem Węgier. To ból wszystkich międzynarodowych giełd wywołany kryzysem kredytów hipotecznych w USA i wysokimi cenami ropy naftowej. Dodatkowo stan naszej gospodarki sprawia, że nasz parkiet wygląda gorzej od warszawskiej giełdy. Bo wzrost PKB wynosi około jednego procentu, a spółki płacą zawyżone podatki z powodu wysokiego deficytu budżetowego. Żyjemy też w środowisku, gdzie długoterminowe oszczędzanie karane jest 20-proc. podatkiem od zysków kapitałowych, przez co ludzie nie mają motywacji do oszczędzania, a przedsiębiorstwa zaciągają kredyty na finansowanie swojego rozwoju za granicą, zamiast pozyskiwać środki w drodze publicznej emisji akcji. Dlatego do czasu, gdy te kwestie nie zostaną zmienione, nie można spodziewać się boomu na rynku giełdowym.

Czy rząd ma jakieś plany, by to zmienić?

W przyszłym roku węgierski rząd ma wprowadzić na giełdę kilka interesujących spółek, takich jak: operator autostrad, państwowa loteria pieniężna i poczta. Firmy te mogą przynieść pewien zastrzyk świeżej energii dla rynku. Czekamy też na wprowadzenie niższego podatku dla spółek notowanych na giełdzie oraz ulgi podatkowej dla firm, które inwestują na Węgrzech i finansują swoje projekty co najmniej w 50 proc. poprzez publiczne emisje akcji.

A co powinno zostać zrobione, aby zwiększyć znaczenie całego środkowoeuropejskiego regionu? Czy drogą do sukcesu są fuzje między giełdami, a może budowa silnych parkietów i pozyskiwanie kolejnych inwestorów?

Szanse na zwiększenie znaczenia naszego regionu widzę w stworzeniu regionalnego operatora, który byłby własnością największych domów maklerskich, firm inwestycyjnych i inwestorów instytucjonalnych. Ten holding powinien posiadać znaczące pakiety akcji giełd w Wiedniu, Budapeszcie, Pradze i Warszawie i zapewniałby wspólną platformę obrotu oraz rozliczeń. Byłaby to środkowo- europejska wersja dobrze znanego sojuszu giełd Euronext, w której holding byłby odpowiedzialny za międzynarodową sprzedaż, marketing oraz dział IT, podczas gdy lokalne giełdy odpowiadałyby za krajowe rynki, inwestorów i ramy prawne.

Rz:

Rozpoczyna się proces prywatyzacji warszawskiej giełdy. W ostatnich dniach minister skarbu zmienił strategię sprzedaży akcji, która ma obniżyć ryzyko wrogiego przejęcia GPW. Pomysłem jest wprowadzenie akcji bez prawa głosu (tzw. akcji niemych), które będą sprzedawane w ofercie publicznej. Czy pańskim zdaniem tak skomplikowane zabezpieczenia są potrzebne?

Pozostało 95% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska