Wydłuża się lista reform niedokonanych

Raz przyznanych podwyżek płac nikt nie wycofa. Gdy wzrost gospodarczy osłabnie, trzeba będzie sięgnąć do kieszeni podatnika. W przypadku służby zdrowia już to zrobiono

Publikacja: 21.08.2008 01:12

Michał Zieliński

Michał Zieliński

Foto: Rzeczpospolita

ZNP zagroził strajkiem i rząd posłusznie wycofał z konsultacji społecznych projekty nowelizacji Karty nauczyciela i ustawy o zmianie systemu oświaty. Do końca roku pozostało niewiele ponad cztery miesiące, praktycznie nie ma więc szans, aby owe dwie ustawy zostały uchwalone w tym roku. Tym samym została wydłużona lista reform niedokonanych, obejmująca ważne problemy społeczne, a brak reform jest zastępowany wzmożonym finansowaniem ze środków publicznych, czyli z pieniędzy podatnika.

Listę otwiera rzecz jasna służba zdrowia. Uczciwa odpowiedź na pytanie: co przez dziesięć miesięcy nowa ekipa zrobiła na rzecz zmiany sytuacji w służbie zdrowia, brzmi: nic nie zrobiła. Co więcej, na pytanie: co zamierza zrobić w najbliższej przyszłości, można dać tylko jedną odpowiedź: nie wiadomo.

Pewne jest jedynie to, że został zmarnowany najlepszy czas na wprowadzanie zmian, bo w tym roku Narodowy Fundusz Zdrowia dysponuje dochodami większymi prawie o 7 mld zł niż przed rokiem. Pieniądze te praktycznie w całości będą skonsumowane przez podwyżki płac. Na koniec ubiegłego roku, wedle ankiety przeprowadzonej przez Ministerstwo Zdrowia, średnie wynagrodzenie ordynatora i zastępcy ordynatora wynosiło 6417 zł (o półtora tysiąca więcej niż rok wcześniej), obecnie – według raportu tegoż samego ministerstwa – jest to ponad 9000 zł. W przypadku lekarza specjalisty dane te wynoszą odpowiednio: 4531 zł w końcu ubiegłego roku, 3530 zł rok wcześniej i 7000 zł obecnie.

Nikt nie kwestionuje zasadności podwyżek płac lekarzy, nawet tak dużych, 100-proc. w ciągu dwóch lat. Ale ci, którzy wierzyli w zmiany systemowe, zakładali, że podwyżki w takiej skali dostaną lekarze najlepsi i będzie to uhonorowaniem ich dobrej pracy, zasługującej na więcej niż dość mizerna średnia krajowa. Bez reformy podwyżki objęły wszystkich, także tych, którzy nie mogą się wykazać osiągnięciami medycznymi i pracują w szpitalach mających kolosalne zadłużenie (wedle czerwcowej wypowiedzi pani minister Kopacz łącznie ponad 9 mld zł).

Wycofanie się rządu z nieśmiałej reformy szkolnictwa prawdopodobnie przyniesie identyczne skutki. Nauczyciele nie wycofają bowiem żądań podwyżek płac, a domagają się pięćdziesięcioprocentowych. I pewnie, nauczeni doświadczeniem lekarzy, tyle wystrajkują.

Na razie substytutem reform są dodatkowe pieniądze trafiające do sektora finansów publicznych dzięki szybkiemu wzrostowi gospodarczemu. Co będzie, kiedy ów wzrost osłabnie, można sobie dośpiewać. Raz przyznanych podwyżek nikt nie wycofa. Trzeba będzie sięgnąć do kieszeni podatnika. W przypadku służby zdrowia już to zrobiono. Od 2010 r. składka zdrowotna ma wzrosnąć z 9 do 10 proc. bez powiększenia kwoty odpisywanej od podatku. Jeśli tak się stanie, podatnik zarabiający średnią krajową będzie płacił na NFZ daninę wyższą o 300 – 350 zł.

I prawdopodobnie jeszcze trochę będzie musiał dorzucić na szkolnictwo.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska