Bankowa dźwignia, czyli klątwa Archimedesa

- Archimedes twierdził, że gdyby miał punkt podparcia dla dźwigni, to uniósłby Ziemię. Bankom się udało. Za pomocą dźwigni finansowych podniosły do nieba ceny na rynku finansowym – pisze prof. SGH Andrzej Sławiński, członek RPP

Publikacja: 01.12.2008 00:55

Bankowa dźwignia, czyli klątwa Archimedesa

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

Red

Latem zeszłego roku dźwignie finansowe jednak popękały. Ceny na rynkach finansowych gwałtownie spadły. Banki poniosły ogromne straty. Wszyscy się zastanawiają, jak zapobiec powtarzaniu się podobnych katastrof. Za najważniejsze remedium uważa się ograniczenie możliwości stosowania przez banki zbyt dużych dźwigni.

[srodtytul]Outsourcing dźwigni[/srodtytul]

W języku finansów dźwignia to relacja wielkości aktywów do wielkości posiadanego przez bank kapitału. Wielkość dźwigni jest najprostszą miarą ryzyka. Pozwala na wstępną ocenę, czy bankowi wystarczy kapitału na pokrycie strat. Jeszcze w 1988 r. uznano, że koniecznym zabezpieczeniem przed stosowaniem przez banki zbyt dużych dźwigni powinien być wymóg posiadania kapitału w wysokości 8 procent ważonej ryzykiem wielkości aktywów. Z grubsza biorąc, przy takim wymogu kapitałowym banki teoretycznie nie mogą stosować dźwigni przekraczającej 12-krotności ich kapitałów.

Małe banki, które zajmują się tylko przyjmowaniem depozytów i udzielaniem kredytów – takie jak nasze banki krajowe – właśnie takie dźwignie stosują. Te stosowane przez duże, międzynarodowe instytucje finansowe były znacznie większe. I między innymi dlatego tamte banki poniosły straty, których – jak się z czasem okazało – nie były w stanie pokryć z własnych kapitałów. Jak stworzyły sobie możliwość stosowania dużych dźwigni? Dość prozaicznie. Przenosiły je poza swoje bilanse. Udzielone przez banki kredyty były na pniu sprzedawane tworzonym w tym celu funduszom sekurytyzacyjnym. Część kapitałów banki ulokowały w tworzonych przez siebie funduszach hedgingowych, które są znane z tego, że stosują duże dźwignie. Stosowanie dużych dźwigni umożliwiał bankom rynek instrumentów pochodnych. Dlatego zrobiły wszystko, by zapobiec objęciu go w pełni sprawozdawczością finansową dla instytucji nadzorczych.

Wszystko to umożliwiło dużym bankom stosowanie bardzo dużych dźwigni, co oznaczało podejmowanie przez nie znacznie większego ryzyka, niż to formalnie dopuszczały wymogi kapitałowe. Dlaczego banki stosowały coraz większe dźwignie? Czy jedyną przyczyną były coraz wyższe wymagania akcjonariuszy dotyczące stóp zwrotu? Otóż nie tylko. Przyczyną była także rosnąca do lata 2007 r. stabilność cen na rynkach finansowych. W dużej mierze była efektem ich globalizacji. Na wielu rynkach lokalnych pojawiali się inwestorzy zagraniczni. Rosła skala obrotów. Rynki były coraz bardziej stabilne. Wydawało się, że ryzyko, jakie się wiąże z inwestowaniem, trwale uległo zmniejszeniu. Wydawało się, że ryzyko stosowania dużych dźwigni jest małe.

[srodtytul]Bolesne przebudzenie[/srodtytul]

Zapyta ktoś: dlaczego ceny na rynkach finansowych były stabilne mimo rosnącej skali transakcji spekulacyjnych? Wyjaśnienie jest proste. Poza okresami kryzysowymi spekulacja jest siłą stabilizującą rynek. Najczęściej przyjmuje formę arbitrażu, a więc transakcji przeciwstawnych, obliczonych na powrót cen do poziomów równowagi.

Skąd brała się łatwość zaciągania pożyczek finansujących arbitraż? Tu także przyczyną była globalizacja. W jej najbardziej prozaicznym wymiarze oznaczała łatwość zaciągania pożyczek w amerykańskich, europejskich i japońskich bankach. Amerykańskie banki pożyczyły bankom w innych krajach 10 bilionów dolarów, a banki europejskie prawie 5 bilionów euro. W wielu krajach wielkość wpłacanych przez ludzi depozytów przestała być ograniczeniem dla akcji kredytowej banków. Gdy depozytów brakowało, banki pożyczały pieniądze hurtem na globalnym międzybankowym rynku pieniężnym. Także waluta pożyczki też przestała być problemem, skoro krajowe rynki pieniężne połączył w całość globalny rynek swapów walutowych umożliwiający łatwe zaciąganie pożyczek w dowolnie wybranych walutach.

To, co się działo na rynkach finansowych od lata zeszłego roku, wszyscy pamiętają. Warto jednak przypomnieć, że tym, czym handluje się na rynkach finansowych jest ryzyko. Kupując papier wartościowy, kupujemy szansę na zysk kosztem możliwości poniesienia straty. Dlaczego inwestowaniu zawsze towarzyszy ryzyko? Dlatego, że ceny na rynkach finansowych zmieniają się w sposób losowy. Iluzja, że jest inaczej, bierze się stąd, iż ceny na rynkach finansowych, rosną długo i powoli, co stwarza inwestorom usypiająceprzekonanie, że panują nad biegiem zdarzeń. Dopiero gwałtowne załamania cen przynoszą bolesne przebudzenie.

[wyimek]Problem reformy MFW stał się aktualny, gdy po upadku Lehman Brothers banki w USA, Europie i Japonii zaczęły nerwowo ściągać kapitał zewsząd, skąd się dało, i globalny rynek pieniężny gwałtownie zamarł[/wyimek]

Skala obecnego kryzysu wymaga pogodzenia się z tym, że rynek ryzyka jest wyjątkowy. W przeciwieństwie do innych rynków nie ma w sobie dostatecznie silnych mechanizmów samoregulacji. Powodują to dwie główne przyczyny. Po pierwsze uczestnicy rynków finansowych nader często nie umieją dostatecznie dobrze oszacować podejmowanego ryzyka. Po drugie okresy spokoju na rynkach finansowych kuszą uczestników obrotów, w tym banki, do podejmowania coraz większego, a w końcu nadmiernego, ryzyka – głównie w postaci stosowania coraz większych dźwigni.

Co robić, by ludzie, deponując pieniądze w bankach, nie mieli w przyszłości obaw, że powierzają środki instytucjom, które mogą grać w kasynie rynków finansowych o zbyt duże stawki?

[srodtytul]Powrót SDR?[/srodtytul]

Proponowane zmiany zmierzają głównie do tego, by globalny system finansowy lepiej niż dotychczas spełniał dwa warunki. Po pierwsze konieczne jest dalsze ograniczanie możliwości stosowania przez banki zbyt dużych dźwigni. Po drugie MFW powinien móc udzielać dostateczne dużych bezwarunkowych pożyczek krajom, z których kapitał gwałtownie odpływa nie z ich winy.

Jeśli chodzi o ograniczanie możliwości stosowania przez banki nadmiernych dźwigni, to kilka wzorów do naśladowania już istnieje. Nadzór bankowy w Hiszpanii wymaga skonsolidowanych sprawozdań finansowych, co uniemożliwia bankom przenoszenie dźwigni do tworzonych przez nie spółek celowych. Wymaga on także od banków tworzenia rezerw kapitałowych na trudne czasy, gdy koniunktura ulega pogorszeniu. Bardzo znamienna jest niedawna decyzja nadzoru bankowego w Szwajcarii, który będzie wyznaczał ilościowe pułapy dla stosowanych przez banki dźwigni. Będzie określał górny pułap depozytów pożyczonych na rynku międzybankowym w stosunku do depozytów pożyczonych od gospodarstw domowych, co – jak widać – ograniczy nie tylko dźwignie, ale także nadmierne zapożyczanie się banków na rynku hurtowym.

Problem reformy MFW stał się aktualny, gdy po upadku Lehman Brothers banki w USA, Europie i Japonii zaczęły nerwowo ściągać kapitał zewsząd, skąd się dało. Globalny rynek pieniężny zamarł. Banki z rynków wschodzących nagle utraciły wcześniejszą łatwość zaciągania pożyczek dewizowych. Nie mogąc pożyczyć dewiz, zaczęły je w desperacji kupować. Wykorzystali to drapieżcy rynków finansowych. Grali na to, że kraje rynków wschodzących nie mogły szybko uzyskać alternatywnego źródła dostępu do pożyczek walutowych. Kursy walut rynków wschodzących gwałtownie spadły w relacji do dolara, euro i jena.

Sytuację ratowały Fed i EBC, zawierając umowy swapowe z bankami centralnymi wielu krajów. Z pomocą pospieszył także MFW. Okazało się jednak, MFW mógł pomóc szybko i na dużą skalę tylko tym państwom, które miały poważne kłopoty. Stawiało to w paradoksalnie gorszej sytuacji te kraje, które – jak Polska – nie miały obiektywnych powodów, by prosić fundusz o pomoc.

Tak więc między innymi nasza sytuacja świadczy o konieczności przekształcenia MFW w globalny bank centralny mogący bezzwłocznie udzielać krajom spełniającym określone warunki pożyczek bezwarunkowych, a więc takich, jakich bankom komercyjnym udzielają banki centralne. Dlatego powracają propozycje, by MFW udzielał pożyczek w emitowanej przez siebie walucie międzynarodowej, którą są tzw. specjalne prawa ciągnienia (SDR).

Jeśli to się ponownie nie uda, to konieczne będzie zwiększenie wpływu, jaki na działalność MFW mają Chiny, Indie i inne kraje nadwyżkowe, by zgodziły na to, że część ich zasobów dewizowych będzie pożyczona – za pośrednictwem linii kredytowych MFW – państwom, których jedynym kłopotem jest przejściowy brak płynności.

Latem zeszłego roku dźwignie finansowe jednak popękały. Ceny na rynkach finansowych gwałtownie spadły. Banki poniosły ogromne straty. Wszyscy się zastanawiają, jak zapobiec powtarzaniu się podobnych katastrof. Za najważniejsze remedium uważa się ograniczenie możliwości stosowania przez banki zbyt dużych dźwigni.

[srodtytul]Outsourcing dźwigni[/srodtytul]

Pozostało 96% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Świąteczne prezenty, które doceniają pracowników – i które pracownicy docenią
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację