Ja natomiast życzyłbym związkowcom umiaru i opamiętania, a szefom spółek energetycznych determinacji w kolejnej turze negocjacyjnej. Czasy są ciężkie, a firma musi się restrukturyzować. Kilka lat temu jej ówcześni prezesi ulegli na całej linii rozpasanym oczekiwaniom energetyków i w wielu przypadkach zgodzili się nawet na dziesięcioletnie gwarancje zatrudnienia. Ci, którzy byli wówczas u sterów władzy, twierdzili, że to konieczny koszt zmian w energetyce. Zmiany jednak nie ma. Nadal dominuje roszczeniowa postawa, której sprzyja monopolistyczna pozycja skonsolidowanych firm energetycznych.

W Polsce nie ma branży, która może liczyć na takie przywileje dla zatrudnionych, jakie ma sektor energetyczny. A co tam – myślą związkowcy – firma mimo kryzysu i tak będzie zarabiać – energię każdy kupi, bo musi. Gwarancje zatrudnienia to więc za mało. Związki chcą jeszcze więcej.

Polska Grupa Energetyczna jest przeznaczona do prywatyzacji poprzez Giełdę Papierów Wartościowych. Fakt, że dla inwestorów tak szerokie gwarancje dla pracowników są istotną wadą, związkowców nie interesuje. Nie dociera też do nich, że transakcja planowana na czwarty kwartał jest dla spółki bardzo ważna. Liczy się tu i teraz. A na niezbędne inwestycje pieniądze wyłożą inni – klienci i inwestorzy.

Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/kurasz/2009/03/23/kryzys-w-firmie-energetycznej-bez-zartow-jaki-kryzys/]blog.rp.pl/kurasz[/link]