Ale ostatecznie potrzeby budżetowe państwa okazały się ważniejsze niż wsparcie w okresie kryzysu naszego największego banku. Dlatego też członkowie rządu postanowili chociaż na chwilę stać się kreatywnymi księgowymi. Wyciągną z PKO BP zysk, by go włożyć do jednej kieszeni – tej z napisem "budżet".
Natomiast z innej kieszeni wyjmą pieniądze, by później bank dokapitalizować.
Niby to nic złego. Budżet zostanie podreperowany, a bank i tak dostanie wsparcie. Tyle że w efekcie PKO BP otrzyma jedynie około 2 mld zł, co oznacza, że nie będzie w stanie kupić żadnego liczącego się banku w naszej części Europy.
Przy okazji zagraniczni inwestorzy dowiedzą się, że minister finansów i minister skarbu za nic mają rekomen- dacje Komisji Nadzoru Finansowego, która bardzo mocno naciskała na banki, aby w tym roku nie wypłacały dywidendy, ale zwiększyły swoje fundusze, a co za tym idzie – własne bezpieczeństwo.
Zagraniczni właściciele banków posłuchali KNF. Żaden z akcjonariuszy dużych banków nie ośmielił się sięgnąć po zysk z 2008 r.