Kompleksy czy nieudacznictwo

Nasze miasta, ze stolicą na czele, nie potrafią się skutecznie promować. Podobnie jest z samym krajem - pisze ekonomista i członek rad nadzorczych spółek notowanych na GPW

Publikacja: 13.06.2009 02:43

Hubert A. Janiszewski

Hubert A. Janiszewski

Foto: Rzeczpospolita

W prasie, i nie tylko, przetacza się dyskusja o postrzeganiu Polski jako z jednej strony miejsca, w którym można (w kryzysie) spędzić fajne i tanie wakacje, z drugiej – kraju, gdzie rozpoczęła się rewolucja, która zmiotła ze sceny ZSRR i umożliwiła pokojowe połączenie Niemiec.

U podstaw tej dyskusji znalazły się m.in. komercyjne spoty, jakie w niewielkiej ilości emisji zamieszczają w CNN niektóre polskie miasta, oraz spot Komisji Europejskiej o roku 1989, w którym zabrakło naszych symboli w postaci Lecha Wałęsy, „Solidarności” itd. W podtekście narzekanie, że nasze zwycięstwo z 4 czerwca ‘89 znów nie zostanie zauważone przez świat, ale jak zwykle ukradną je nam Niemcy.

Pod wpływem tej dyskusji zacząłem intensywniej oglądać zagraniczne telewizje, przede wszystkim informacyjne, tak europejskie, jak i z USA oraz Bliskiego Wschodu, by wyrobić sobie niezależny pogląd o promocji (zarówno krajów, jak i miast) w najbardziej opiniotwórczym medium, jakim jest telewizja, oraz o poziomie naszych, krajowych wysiłków w konkurencji o przyjazdową turystykę.

Niestety, w tym porównaniu wypadamy źle. Spoty o Chorwacji, Hiszpanii, Malezji czy Indiach ukazują się regularnie po 10 – 15 razy dziennie we wszystkich sześciu oglądanych stacjach, i to przez wiele tygodni. Nasz wysiłek ograniczył się do kilku spotów dziennie przez blisko dwa tygodnie. I w tym sensie można mówić o wyrzuconych pieniądzach, bo w takiej konkurencji trudno oczekiwać, iż właśnie spot o Polsce (czy polskim mieście) zapadnie w pamięć widza i skłoni go do złożenia nam wizyty. Skoro sami się wstydzimy swojego dorobku, to nie powinniśmy mieć pretensji, że inni go nie pokazują w stopniu nam odpowiadającym.

Ponadto mam wrażenie – być może niesłuszne – iż nikt w kraju się nie zajmuje w sposób profesjonalny, zorganizowany i regularny promocją Polski i naszych niemałych przecież osiągnięć także na polu politycznych przemian w Europie i na świecie. Nasze miasta, ze stolicą na czele, nie potrafią się skutecznie promować. Podobnie jest z samym krajem.

W dzisiejszym, mocno stabloidyzowanym świecie przekazu, regularne i konsekwentne wykorzystanie światowych telewizji winno być podstawą dla promocji Polski, jej pięknych miast i regionów oraz przy tej okazji – historycznych osiągnięć.

Łatwiej jednak, jak sądzę, wydawać na finansowanie partii politycznych z budżetu ponad 200 mln rocznie, niż przeznaczać 100 mln rocznie na promocję naszej ojczyzny.

W prasie, i nie tylko, przetacza się dyskusja o postrzeganiu Polski jako z jednej strony miejsca, w którym można (w kryzysie) spędzić fajne i tanie wakacje, z drugiej – kraju, gdzie rozpoczęła się rewolucja, która zmiotła ze sceny ZSRR i umożliwiła pokojowe połączenie Niemiec.

U podstaw tej dyskusji znalazły się m.in. komercyjne spoty, jakie w niewielkiej ilości emisji zamieszczają w CNN niektóre polskie miasta, oraz spot Komisji Europejskiej o roku 1989, w którym zabrakło naszych symboli w postaci Lecha Wałęsy, „Solidarności” itd. W podtekście narzekanie, że nasze zwycięstwo z 4 czerwca ‘89 znów nie zostanie zauważone przez świat, ale jak zwykle ukradną je nam Niemcy.

Opinie Ekonomiczne
Polscy emeryci wracają do pracy
Opinie Ekonomiczne
Żeby się chciało pracować, tak jak się nie chce
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Jak przekuć polskie innowacje na pieniądze
Opinie Ekonomiczne
Dlaczego warto pomagać innym, czyli czego zabrakło w exposé ministra Sikorskiego
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie Ekonomiczne
Leszek Pacholski: Interesy ludzi nauki nie uwzględniają potrzeb polskiej gospodarki
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne