[b]Rz: Jest rok 2009. Załóżmy, że jest pan ministrem finansów. Spowolnienie gospodarcze jest głębokie, dochody budżetowe kuleją, deficyt finansów publicznych rośnie, plany wejścia do ERM2 się oddalają. Co pan robi? [/b]
[b]Grzegorz Kołodko:[/b] Przedstawiam kompleksową strategię zrównoważonego rozwoju. Dyscyplinę budżetową należy utrzymywać zawsze, natomiast dogmatów w tej materii – też zawsze – należy unikać. Problem obecnego rządu polega na tym, że deklarując chęć utrzymania deficytu na poziomie około 18 mld zł, przestrzelił z restrykcyjnością i doprowadził błędną polityką do deficytu znacznie większego. Gdyby pójść linią, którą postulowałem jeszcze jesienią, i później też, w „Liście otwartym do premiera RP”, gdyby inteligentnie ex ante zwiększyć deficyt o jakieś 7 mld zł i ukierunkować dodatkowe nakłady publiczne na te sfery działalności gospodarczej, gdzie pojawiłyby się efekty mnożnikowe – zwłaszcza poprzez gwarancje rządowe i inwestycje infrastrukturalne – mielibyśmy deficyt mniejszy niż ten, który teraz staje się faktem. I byłby on niższy przy wyższym poziomie produkcji i zatrudnienia.
[b]Pan podniósłby deficyt budżetowy już na początku roku? [/b]
Tak. Po to, by w efekcie mieć deficyt mniejszy, niż rząd ma. Jeśli nie od razu w tym roku, to na pewno w sumie w latach 2009 – 2010. Ale nie to jest najważniejsze. Zasadniczo gra idzie o utrzymanie na ścieżce szybkiego wzrostu gospodarczego długofalowej równowagi nie tylko finansowej, ale także społecznej i ekologicznej. Co prawda dzisiaj, w warunkach stagnacji i recesji, mowa o szybkim wzroście gospodarczym brzmi jak szyderstwo, ale pół roku temu były jeszcze szanse przejścia przez rok 2009 przy wzroście gospodarczym na poziomie około 3 proc.
[b]Dziś już wiadomo, że takiego wzrostu nie osiągniemy.[/b]