Statystyczne spory nic nie dają

- Zamiast szukać błędów w danych GUS, cieszmy się, że na tle innych krajów regionu polska gospodarka radzi sobie relatywnie dobrze z obecnym kryzysem – pisze pracownik Ministerstwa Finansów

Publikacja: 29.06.2009 01:44

Statystyczne spory nic nie dają

Foto: Fotorzepa

Red

Niedawno na łamach „Rz” ukazał się ciekawy artykuł, w którym Mirosław Gronicki i Janusz Jankowiak zalecili dużą ostrożność w interpretacji pierwszych szacunków kształtowania się poszczególnych agregatów rachunków narodowych publikowanych przez Główny Urząd Statystyczny.

To generalne przesłanie autorów wspomnianego artykułu jest jak najbardziej prawdziwe i odnosi się do szacunków PKB nie tylko w Polsce, ale i w innych krajach. Szczegóły przedstawionego wywodu zawierają jednak szereg błędów metodologicznych i uproszczeń, które wymagają sprostowania i niepotrzebnie deprecjonują przedstawione konkluzje.

[srodtytul]Czynniki sezonowe[/srodtytul]

Pierwsza uwaga dotyczy procedur służących oczyszczaniu szeregów czasowych z wpływu czynników sezonowych. Autorzy napisali, że GUS stosuje procedury z programu Demeter (tak naprawdę program nazywa się Demetra), ale że są jeszcze inne, np. Tramo i X-12 oraz BV. Otóż program Demetra nie jest procedurą wyrównywania sezonowego – jest jedynie nakładką (pewnym interfejsem komputerowym) przygotowaną w Eurostacie, której celem jest stworzenie przyjaznego środowiska dla osób słabo zaznajomionych z procedurami wyrównywania sezonowego.

W programie tym zaimplementowano właśnie dwie wymienione przez autorów biblioteki Tramo-Seats i X-12 Arima. I tu należy zaznaczyć, że Polski GUS wyrównuje sezonowo kwartalne rachunki narodowe (jak i inne statystyki), stosując procedurę Tramo-Seats zaimplementowaną w Demetrze. Oczywiście mogą występować różnice dla X-12 Arima i Tramo-Seats, ale wplątywanie w to wszystko wyników z Demetry (co czynią autorzy), która jest programem do obsługi tychże procedur, jest co najmniej nieporozumieniem i świadczy o kompletnej nieznajomości tematu przez autorów.

Prawdą natomiast jest, że w zależności od przyjętych założeń nawet w ramach jednej procedury (np. Tramo-Seats, można otrzymać różne wyniki. Co więcej, może się nawet okazać, że trudno jest wskazać wyniki poprawniejsze, ale to już jest raczej temat na osobną publikację. Procedura Tramo-Seats jest rekomendowana prze Eurostat i jest używana przez większość urzędów statystycznych w Europie. Wspomniana przez autorów metoda BV wśród ekspertów, delikatnie mówiąc, jest traktowana z lekkim uśmieszkiem.

[srodtytul]Uproszczenie produkcji[/srodtytul]

Kolejna sprawa dotyczy znacznego uproszczenia przez autorów problematyki produkcji globalnej, wartości dodanej (lub PKB, czyli wartości dodanej w cenach rynkowych) i zużycia pośredniego. Autorzy zbyt prosto przechodzą od produkcji globalnej do wartości dodanej, zapominając o zużyciu pośrednim (czyli kosztach rzeczowych produkcji). Wartość dodana brutto to różnica produkcji globalnej i zużycia pośredniego. Np. przy 6 proc. spadku produkcji globalnej ok. 5 pkt proc. większe dostosowanie po stronie zużycia wystarcza do wzrostu wartości dodanej.

Przy dostosowaniu zużycia większym o 1 pkt proc. niż spadek, produkcji globalnej, spadek wartości dodanej będzie mniejszy o ok. 1,3 pkt. proc. niż spadek produkcji globalnej. Autorzy w swoim rozumowaniu zupełnie pomijają problem zużycia. Definiują produkcję globalną jako sumę produkcji sprzedanej i zapasów, a następnie zakładają, że eksport stanowi 40 proc. tak zdefiniowanej produkcji, a spożycie i akumulacja pozostałe 60 proc. (autorzy piszą o spożyciu i inwestycjach, zakładam jednak, że chodziło im o akumulacje, bo w przeciwnym razie już sam eksport, spożycie i inwestycje stanowiłyby 100 proc. produkcji globalnej, która zawiera przecież jeszcze zapasy).

[wyimek]Nie można zapominać, że problem dotyczy nie tylko polskiego urzędu statystycznego, ale rzetelności i kompletności systemu sprawozdawczości na świecie [/wyimek]

Przy przyjętych założeniach dotyczących dekompozycji produkcji globalnej przemysłu i podanych przez GUS dynamikach realnych eksportu, spożycia, inwestycji i zmiany zapasów, rzeczywiście trudno jest otrzymać zakładaną przez autorów dynamikę produkcji globalnej. Ale pamiętajmy, zarówno struktura produkcji globalnej przemysłu, jak i realne tempa wzrostu dla poszczególnych składowych przyjętej struktury oraz sam realny wzrost produkcji globalnej w przemyśle i założenie, że cała zmiana zapasów pochodziła z przemysłu, to tylko założenia autorów.

Czy przy tak dużej liczbie poczynionych założeń uprawnione jest stwierdzenie, że to GUS popełnił błąd, a nie panowie Gronicki i Jankowiak? Wydaje mi się, że nie. Autorzy próbują udowodnić, że licząc na palcach, coś nie wychodzi, i to jest prawda. Aby poprawnie zbilansować stronę popytową rachunków narodowych i stronę tworzenia (i to jeszcze w ujęciu branżowym), należy poczynić bardziej dokładne założenia odnośnie do struktury gospodarki, bazując na tablicach przepływów międzygałęziowych. Niestety, ostatnie takie tablice dotyczą 2000 r. Dodatkowo publikowane w Polsce tablice dotyczą danych rocznych, a mówimy tu o strukturze kwartalnej, która może się znacząco różnić w poszczególnych kwartałach.

[srodtytul]Wartość dodana[/srodtytul]

Kolejna kwestia dotyczy wątpliwości odnośnie do szacunków wartości dodanej w sektorze usług rynkowych. Rzeczywiście, GUS wykorzystuje informacje dotyczące wzrostu wynagrodzeń. Problem jest jednak nieco bardziej skomplikowany, niż przedstawili to autorzy wspomnianego artykułu.

Kluczowe jest policzenie produkcji globalnej w sektorze nierynkowym. GUS obecnie stosuje tzw. metodę kosztową. Stąd duże znaczenie nominalnej zmiany funduszu wynagrodzeń, ale nie tylko. Należy również pamiętać o innych kategoriach, jak np. zużycie pośrednie, składki na ubezpieczenia społeczne płacone przez pracodawców, amortyzacja czy inne koszty związane z zatrudnieniem. Następnie szacowane są wskaźniki cen dla poszczególnych komponentów.

[wyimek]Aby poprawnie zbilansować stronę popytowąi stronę tworzenia należy poczynić dokładne założenia, bazując na tablicach przepływów międzygałęziowych. Ostatnie tablice dotyczą 2000 r.[/wyimek]

Dla zużycia pośredniego sprawa jest relatywnie prosta. W przypadku kosztów związanych z zatrudnieniem do oszacowania wolumenu stosuje się wskaźnik ilościowy określający dynamikę przeciętnej liczby pracujących w jednostkach budżetu państwa, co oznacza de facto, że deflator kosztów pracy jest wskaźnikiem wynikowym. Wartość dodana jest wynikowo liczona przez odjęcie od produkcji globalnej zużycia pośredniego. Istnieje również metoda liczenia produkcji globalnej sektora nierynkowego na podstawie założonej produktywności (piszą o niej Jankowiak i Gronicki). Obie metody jednak nie są zalecane przez Europejski System Rachunków Narodowych (ESA95). Zalecaną metodą liczenia produkcji globalnej jest tzw. metoda bezpośrednia oparta na odpowiednio zdefiniowanych indykatorach. Zdefiniowanie odpowiednich indykatorów jest jednak na tyle skomplikowane, że nawet w krajach, które stosują metodę bezpośrednią (np. Wielka Brytania, Australia, Włochy, Holandia, Nowa Zelandia), nie obejmuje ona całości produkcji, lecz jedynie jakąś cześć.

Można krytykować GUS, że coś liczy niedokładnie. Nie można jednak zapominać, że problem dotyczy nie tylko polskiego urzędu statystycznego, ale generalnie rzetelności i kompletności systemu sprawozdawczości procesów gospodarczych we wszystkich krajach na świecie. Statystycy są świadomi istniejących problemów i mozolnie pracują nad ulepszeniem istniejących procedur. Dużym przełomem dla sprawozdawczości będzie pewnie wdrożenie SNA 2008, ale pewnie i w tym nowym systemie część problemów nie zostanie rozwiązanych. Wszyscy mają świadomość, że podawane informacje dotyczące wzrostu gospodarczego są tylko pewnym przybliżeniem. O ile to przybliżenie mieści się w granicach przyzwoitości (GUS podaje, że dla PKB błąd może wynosić do 0,5 proc.), uprawnionym wydaje się porównywanie wyników gospodarczych między poszczególnymi krajami, bo tam szacunki też obarczone są podobnym błędem. Zamiast szukać dziury w całym, cieszmy się, że na tle innych krajów regionu Polska gospodarka radzi sobie relatywnie dobrze z obecnym kryzysem gospodarczym. Zamiast krytykować GUS, proponuję analizę przyczyn tego „sukcesu” i zaproponowanie recepty na przyszłość, co wydaje się dużo ważniejszym problemem. Potencjał obu panów mógłby być w lepszym stopniu wykorzystany właśnie do tego celu, a ewentualna recepta z pewnością warta będzie uwzględnienia w przyszłych działaniach podejmowanych przez polityków.

[i]Opinie wyrażone w artykule prezentują prywatne poglądy autora[/i]

Niedawno na łamach „Rz” ukazał się ciekawy artykuł, w którym Mirosław Gronicki i Janusz Jankowiak zalecili dużą ostrożność w interpretacji pierwszych szacunków kształtowania się poszczególnych agregatów rachunków narodowych publikowanych przez Główny Urząd Statystyczny.

To generalne przesłanie autorów wspomnianego artykułu jest jak najbardziej prawdziwe i odnosi się do szacunków PKB nie tylko w Polsce, ale i w innych krajach. Szczegóły przedstawionego wywodu zawierają jednak szereg błędów metodologicznych i uproszczeń, które wymagają sprostowania i niepotrzebnie deprecjonują przedstawione konkluzje.

Pozostało 93% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację