Wśród postulatów środowisk gospodarczych nt. potrzeby zwiększenia akcji kredytowej był też ten domagający się wzmocnienia kapitałowego PKO BP, największego pod względem aktywów banku w Polsce, w 51 proc. kontrolowanego przez Skarb Państwa.
Zarząd i prezes, zdając sobie sprawę z roli banku w gospodarce, zapowiedzieli nową emisję, która mogłaby zwiększyć kapitał banku nawet o 5 mld zł, a więc istotnie zwiększyć możliwości kredytowe. I wówczas zaczął się dziwny kontredans wokół PKO BP, niemający nic wspólnego z rozważnym i odpowiedzialnym zarządzaniem przez rząd kontrolowanym przez siebie majątkiem.
Najpierw był pomysł wypłaty całości zysku netto za 2008 r. jako dywidendy, by skończyć na przeznaczeniu na nią ok. jednej trzeciej zysku. Następnie udzielono absolutorium zarządowi i prezesowi, by tydzień później tegoż prezesa odwołać, podtrzymując wolę przeprowadzenia nowej emisji.
Takie zachowanie właściciela jest nie tylko niewytłumaczalne. Gorzej. Jest działaniem szkodliwym i dla spółki, i dla jej akcjonariuszy. To tak, jakby wpuścić do piaskownicy małych chłopców, którzy nagle zaczynają sobie nawzajem sypać piaskiem w oczy.
Plotki w środowisku mówią, iż odwołanie prezesa jest skutkiem sporu między ministrem skarbu a ministrem finansów, którego stronę obrał odwołany prezes. Jeśli to prawda, to tym gorzej i dla banku, i dla całej gospodarki, która staje się ofiarą zwalczających się w rządzie koterii.