W pierwszym przypadku, przy rozgrzanej gospodarce mamy zwykle do czynienia z wysokimi stopami procentowymi i inflacją oraz nadmiernie silną złotówką. W drugim doskwiera wysoki deficyt budżetowy i słaba waluta. O ile więc kraj taki jak Polska będzie miał zawsze problem ze spełnianiem jakiegoś kryterium z Maastricht, o tyle wybór momentu wchodzenia do strefy euro jest kluczowy z punktu widzenia kursu wymiany.
Słowacja przyjęła euro, kiedy jej gospodarka rozwijała się powyżej potencjału, a korona była historycznie najsilniejsza. To tak jakby złoty został wymieniony na euro po kursie 3,40. Według szacunków NBP z 2008 r. fundamentalny kurs równowagi to ok. 3,60 zł. Przechodzenie więc na euro po kursie 3,40 byłoby nieoptymalne i sztucznie zmniejszałoby konkurencyjność polskiej gospodarki. Z kolei kurs zbyt słaby (taki np. jak obecnie) przyczyniałby się do zbyt wysokiej inflacji (co też widać teraz w Polsce).
Trudno będzie wcelować z optymalnym kursem i spełnieniem kryteriów z Maastricht. Nie mówiąc już o zgodzie politycznej. Niemniej z punktu widzenia ekonomicznego jest możliwe zdefiniowanie optymalnego okresu wchodzenia do ERM2, a później do strefy euro. Optymalny moment to czas, kiedy gospodarka zaczyna wchodzić w okres ożywienia, czyli – przy słabym kursie walutowym, relatywnie niskiej inflacji i z relatywnie wysokim deficytem budżetowym (ok. 3 proc. PKB). Podczas pobytu w ERM2 gospodarka rozwija się coraz szybciej, rośnie inflacja, wzmacnia się kurs walutowy, rosną dochody budżetu, maleje deficyt.
Tyle teoria. W praktyce optymalnym momentem w przeszłości było wchodzenie do ERM2 pod koniec 2005 r. Wtedy spełnialiśmy wszystkie kryteria z Maastricht, oprócz kryterium deficytu budżetowego. Zatem jeden dobry moment przegapiliśmy. Wiele wskazuje na to, że najbliższy taki moment również przegapimy, bo z punktu widzenia opisanych przed chwilą kryteriów optymalnym momentem wchodzenia do ERM2 jest 1 stycznia 2010 r. A jak wiadomo, deficyt sektora finansów w 2010 r. będzie bliższy 7 proc. PKB, a nie 3 proc., jak to zapisano w Maastricht. Niestety, wszystko wskazuje na to, że moment wchodzenia do ERM2 będzie uzależniony od kryteriów politycznych, a nie ekonomicznych.