Moskwa przeciąga rozmowy. Wszystko wskazuje na to, że liczono, iż Polska – przyciśnięta wizją niepracujących firm chemicznych – ulegnie naciskom i odda Kremlowi pełną kontrolę nad przebiegającym przez nasz kraj gazociągiem, którym rosyjski surowiec płynie na Zachód.
Potwierdzają to ostatnie doniesienia rosyjskiej prasy. Już wczoraj gazety w Rosji obwieściły naszą porażkę w prestiżowym boju o kontrolę nad polskimi rurami. Polska, ustami Waldemara Pawlaka, zdementowała wszystkie te doniesienia. Według wicepremiera nie oddaliśmy kontroli nad EuRoPol Gazem, do którego należy jamalski gazociąg. Cieszy, że Pawlak jest dobrej myśli, ale sprawa zwiększenia dostaw gazu nie jest jeszcze przesądzona. Wszystko powinno się rozstrzygnąć we wtorek.
Taki tryb negocjacji jest charakterystyczny dla Rosji i jej polityki szantażu dostawami surowców energetycznych. Polska nie powinna jednak ulegać takim naciskom, nawet jeżeli kilka naszych wielkich firm będzie musiało na jakiś czas zawiesić produkcję. Nie możemy się zgodzić na żadne posunięcia, które osłabią naszą suwerenność energetyczną. Nie możemy całkowicie zrezygnować z kontroli nad jedyną tak istotną drogą dostaw gazu do Polski, czyli rurociągiem jamalskim. Lepiej się zgodzić na wyższe ceny dostaw gazu, niż skazać Polskę na zależność energetyczną od Moskwy.
Tym bardziej że twarda postawa w sprawach gazociągu w dalszej perspektywie będzie dla nas korzystna. Może Unia Europejska – zapatrzona w korzyści, jakie może jej dać tani rosyjski gaz – zobaczy wreszcie, że współpracy z Kremlem nie przelicza się tylko na waluty, ale i na suwerenność. Dlatego im dłużej Rosjanie będą nam ograniczać dostawy gazu, tym szybciej możemy liczyć na europejską solidarność w sprawach surowców energetycznych.