W tym kontekście dane o wzroście strefy euro w III kw. (wzrost o 0,4 proc. kw./kw. po spadku o 0,2 proc. w II kw.) mogą się okazać zwieńczeniem optymistycznych danych z ostatnich miesiący, za którymi podążać zaczną już mniej optymistyczne informacje.
Poprawa ogólnej sytuacji gospodarczej w II i III kw. była w dużej mierze oparta na czynnikach o ograniczonym horyzoncie działania. Chodzi głównie o programy stymulacyjne (np. subsydia do nowych aut) czy też efekty związane z cyklem zapasów (w recesji są one ostro redukowane, co po osiągnięciu docelowego poziomu powoduje wzrost produkcji nawet bez wzrostu popytu).
Równocześnie stymulacja monetarna nie przynosi na razie efektów z punktu widzenia pobudzania wzrostu kredytu i rozwoju produktywnej sfery gospodarki (to nie dziwi w warunkach, gdy gospodarstwa domowe są w wielu krajach nadmiernie zadłużone).
Jakie mogą być konsekwencje napływu gorszych danych dla rynków finansowych? Prawdopodobnie utrwalą one w bankach centralnych przekonanie co do konieczności utrzymywania niskich stóp. W efekcie płynność w systemie finansowym pozostanie duża, co rodzić będzie presję, by mimo gorszych danych inwestować ją w rożnego rodzaju aktywa. Trudno jednak będzie – tak jak dotąd – uzasadnić przynajmniej część tych inwestycji (klasycznym przykładem są tu akcje firm z Europy Zachodniej produkujących dobra trwałego użytku, na które popyt – po przejściowym ożywieniu – może popaść w stagnację).
W średnim terminie należy się liczyć z dalszym przesuwaniem się płynności w kierunku aktywów krajów wschodzących, gdzie perspektywy trwałego ożywienia są lepsze. Również rynek surowców, dla którego kluczowe są właśnie perspektywy wzrostu w krajach wschodzących (głównie w Chinach), będzie nadal absorbował dużą część płynności rynków finansowych. Równocześnie nie można wykluczyć, że pogorszenie perspektyw dla krajów rozwiniętych zostanie wykorzystane jak pretekst do przejściowej korekty na rynkach surowcowych. Mogłaby ona mieć miejsce na początku przyszłego roku.