Józef Wancer kieruje BPH od marca 2000 r. W tym czasie bank połączył się z PBK, wskoczył na trzecie miejsce w rankingu największych banków, by w końcu zostać podzielonym. Teraz BPH czeka fuzja z GE Money Bankiem.
BPH pod jego kierownictwem rósł w siłę. Jego pozycja w niemieckiej grupie HVB, do której należał, ciągle się poprawiała. Doszło do tego, że gdy podejmowano w grupie ważne decyzje, swoją opinię przedstawiali Niemcy, Austriacy i Polacy. Niewiele brakowało, by BPH prześcignął pod względem wielkości aktywów drugi na rynku Pekao SA. Wtedy nadeszła informacja, że włoski UniCredit przejmie kontrolę nad HVB. Konsekwencją tej transakcji jest fuzja BPH i Pekao SA. Współpracownicy Józefa Wancera wspominają, że przez kilka miesięcy był przybity tą informacją, był jak cień człowieka. Jego dziecko miało przejść w inne ręce. W końcu BPH został podzielony.
Teraz przed BPH kolejna fuzja, z GE Money Bankiem. Józef Wancer mówi, że jedną z ważniejszych dla niego rzeczy w czasie podziału czy fuzji, czyli w ogóle w okresie niepewności, było utrzymanie pracowników. Szef BPH znany jest jako ten, który stworzył w banku (przed jego podziałem) zespół zdolnych i ambitnych menedżerów. Zarząd BPH nazywano dream team (drużyną marzeń), a o Wancerze mówiono, że ma dobrą rękę do ludzi. Wówczas BPH nie miał problemu ze ściągnięciem do siebie bankowców, którzy pracowali dla konkurencji.
Interpersonalne zdolności prezesa nie wystarczyły jednak, żeby BPH nie stracił wielu dobrych pracowników. Dużo odeszło do Pekao SA (który wchłonął większą część BPH), inni do Alior Banku (ten odpływ trwa do dziś), którym kieruje wychowanek Wancera, Wojciech Sobieraj.
Wielu finansistów było przekonanych, że Józef Wancer będzie w stanie odbudować potęgę BPH, a potrzebuje tylko dwóch rzeczy: czasu i sporej niezależności. Czas, jak na razie, gra na jego niekorzyść. Fuzja z GE Money Bankiem została odłożona w czasie, kryzys też zrobił swoje. Poza tym bankowcy twierdzą, że Amerykanie nie znają słowa „niezależny”.