[b]"Rz": Czy to dobrze, że rząd angażuje się w transakcje zakupu większościowego pakietu akcji BZ WBK przez PKO BP?[/b]
[b]Andrzej Mikosz[/b]: Z jednej strony cieszę się, że rząd i minister skarbu zauważyli niezwykłą okazję, jaka się nadarza. Sprzedaż tak dużego, polskiego banku nie powinna być obojętna dla rządu. W przypadku zaangażowania się polskiego banku w tę transakcję udzielenie wsparcia rodzimemu inwestorowi jest oczywiste. Myśli pan, że rząd brytyjski nie pomógłby HSBC, a francuski BNP Paribas? Niemniej jednak analizowana transakcja ma wiele wymiarów. Krótkoterminowo przejęcie BZ WBK przez PKO BP może być postrzegane jako sukces gabinetu PO. Skorzystać z niej może też sam PKO BP. Nie powinno więc dziwić, że właściciel banku angażuje się po jego stronie. Wygląda jednak na to, że rząd preferuje scenariusz, który pozostawia BZ WBK w rękach jednego inwestora strategicznego, a nie uważam tego za optymalne rozwiązanie.
[b]Jaki model byłby lepszy?[/b]
Wygląda na to, że rząd PO przymierza się do powtórki z projektu Pekao SA/BPH zrealizowanego przez rząd PiS, na którym skorzystał tylko inwestor włoski. Po transakcji powstanie wielki PKO BP oraz – być może – wydmuszka w rodzaju mini-BPH – mini-BZ WBK. Nie zwiększy to konkurencyjności rynku finansowego. Oczywiście uzasadnione jest twierdzenie, że dzięki temu PKO BP zyska wyższy udział w rynku, rząd będzie mógł wpływać na gospodarkę, oddziałując bezpośrednio, także jako właściciel, na politykę banku. To niewątpliwie korzyść z punktu widzenia odzyskiwania przez Polskę podmiotowości w polityce gospodarczej.
Korzyści byłyby moim zdaniem jednak dużo większe, gdyby BZ WBK pozostał polskim bankiem niezależnym od rządu. W takiej koncepcji nie występuje inwestor strategiczny, czyli branżowy, akcje zaś są rozproszone pomiędzy przodujących inwestorów finansowych, fundusze inwestycyjne czy emerytalne oraz innych uczestników rynku kapitałowego.