[b] "Rz":[/b] Analitycy HSBC przestrzegają przed odradzającą się inflacją. Czy rzeczywiście może się ona stać zagrożeniem dla krajów europejskich borykających się z kryzysem?
[b] Philip Poole:[/b] Nasze ostrzeżenia dotyczą zwłaszcza Azji i Ameryki Łacińskiej. Sytuacja na tych rynkach jest bardzo podobna do momentu wzrostu inflacji w okresie przed kryzysem. Polityka monetarna była wówczas bardzo luźna, po czym doświadczyliśmy szybkiego jej zaostrzenia. Nie zapominajmy, że koszyk dóbr i usług brany pod uwagę przy wyliczaniu dynamiki cen krajów rozwijających się cechuje spory udział paliw i żywności. Najbardziej jest to widoczne np. w przypadku Ukrainy, gdzie żywność odpowiada za 50 proc. wskaźnika.
[b]Czy problemy inflacyjne mogą się przenieść na nasz region?[/b]
Inflacja jest zagrożeniem dla dynamiki światowej gospodarki. Polsce udało się uniknąć recesji, a fundamenty gospodarki są postrzegane jako dobre. W tej części świata faktycznie inflacja nie jest zbytnim problemem. Kraje Europy Środkowej są powiązane z gospodarkami Europy Zachodniej, gdzie zagrożenie inflacją nie występuje, jako że to właśnie ten region jest źródłem obecnej słabości. Ale można sobie wyobrazić, że Chińczycy doprowadzą do umocnienia swojej waluty. To wywoła presję inflacyjną na całym świecie, z uwagi na rosnące ceny towarów tam produkowanych dla światowych odbiorców. Na razie problemy w Europie Zachodniej i ryzyko powrotu recesji sprawiają, że scenariusz szybkiego umocnienia jest mniej prawdopodobny.
Wyzwaniem dla Europy Środkowej jest ochrona gospodarek przed procesami dostosowawczymi w krajach zachodnich, co zmniejszyć może popyt zewnętrzny. Dlatego warto poszukać zrównoważonego modelu. Polska jest tu chlubnym wyjątkiem z uwagi na duży popyt wewnętrzny. Eksport w krajach regionu stanowi około 80 – 85 proc. PKB, w Polsce jest to tylko około 40 proc. PKB. Gospodarka może liczyć na lokalnych konsumentów.