Od wynegocjowania pierwszej wersji umowy (mniej korzystnej ekonomicznie i politycznie od obecnej) sprawie towarzyszył frapujący spektakl – opozycja oskarżała rząd nieomal o zdradę interesów narodowych, o kształt umowy spierali się ministrowie rządu Donalda Tuska, swoje dokładała też Unia Europejska, która koniecznie chciała sprawdzić, czy szczegóły porozumienia są zgodne z wytycznymi Brukseli. W tle toczyła się cicha wojna udziałowców firmy zarządzającej gazociągiem jamalskim, którym gaz płynie z Rosji do Polski i na Zachód.
Pytanie, czy nie można było załatwić sprawy bez trwającej kilka miesięcy szopki z wyznaczaniem kolejnych terminów podpisania dokumentów. Bez medialnej ofensywy wicepremiera Waldemara Pawlaka, który przekonywał, że umowa jest świetna, choć ostatecznie kilka jej punktów zostało zmienionych? Bez sporów z Unią Europejską, której wydawało się dziwne, że najpierw jako kraj walczymy zaciekle o unijną solidarność gazową, a potem zbyt mało przekonująco udowadniamy, iż się do wspólnotowego prawa dostosowujemy? Zapewne nie. To Unia zresztą w końcu powiedziała, że na umowę w pierwotnym kształcie się nie zgadza. My zaś bardzo nie chcieliśmy się zgodzić z Unią. Działo się.
Powiedzmy szczerze – dzięki tym kilku miesiącom zwłoki i oporowi Brukseli mamy lepszą umowę. Przez ten czas zmieniła się też sytuacja Gazpromu na europejskim rynku, co uczyniło koncern bardziej elastycznym w negocjacjach. Udało się też fizycznie doprowadzić do ustanowienia firmy Gaz-System niezależnym operatorem przesyłu, czego wymaga Unia. Obaliliśmy też obecny w pierwszej umowie zakaz reeksportu rosyjskiego gazu zgodnie z żądaniem Brukseli. Same sukcesy.
Niejasna jest tylko reakcja Komisji Europejskiej, a właściwie kilku jej przedstawicieli grożących Polsce trybunałem za brak wglądu w podpisane właśnie dokumenty. Szkopuł w tym, że przy ostatniej turze negocjacji był obecny przedstawiciel Brukseli. Ba, być może nawet dzięki niemu wszystko poszło tak sprawnie. Czyżby Bruksela uważała, że przekabaciliśmy go wraz z Rosjanami?
Miejmy nadzieję, że i z tego sporu wyjdziemy wygrani i że warto było jednak uczestniczyć w tym spektaklu.