[srodtytul][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/11/28/piotr-mazurkiewicz-zawiodl-piatek-nadzieja-internet/]Komentuj na blogu[/link][/srodtytul]
Jednak Amerykanie w ten jeden dzień wydali imponującą kwotę 10,7 mld dol. Teraz oczy skupione są na tzw. cyber monday – dzisiaj bowiem przypada kluczowy dzień dla sklepów internetowych, a prognozy są znów optymistyczne. Czy ponownie nieco na wyrost?
Amerykański handel opiera się na rytuałach, a firmy do perfekcji opanowały kreowanie wśród klientów popytu nie tylko na określone dobra, ale jeszcze w konkretnym czasie. Z czarnym piątkiem można porównać jedynie sezon wyprzedaży niemal na całym świecie rozpoczynających się 26 grudnia. W Polsce wszystko wygląda inaczej. Sezon świąteczny każda firma rozpoczyna kiedy chce. Kilka lat temu odbyła się dyskusja, czy choinki i bombki powinny się pojawiać w sklepach już w listopadzie – w tym roku niektóre sklepy rozpoczęły sprzedaż oferty świątecznej w październiku. 26 grudnia wyprzedaży mieć nie możemy, bo to dzień wolny od pracy. Jednak nawet dzień później i tak nie przypominają tych z amerykańskich czy brytyjskich centrów handlowych. U nas przeceny rozpoczynają się ledwie od 30 proc., a dopiero resztki są przeceniane o 70 proc., co na Zachodzie jest normą od samego początku wyprzedaży.
Polskie prognozy też są optymistyczne – na święta mamy wydać według Deloitte 18,7 proc. więcej niż rok temu. Sądząc po już zatłoczonych centrach handlowych może się to sprawdzić. Jesteśmy mistrzami w narzekaniu na brak pieniędzy, ale na świętach nigdy nie oszczędzamy.