Jastrzębską Spółką Węglową, która jest największym w UE producentem węgla koksowego, bazy do produkcji stali, Jarosław Zagórowski zaczął kierować w wieku 37 lat. Górnicy wytykali, że nie pracował pod ziemią. Ale Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki, zawsze powtarza „Rz", że Zagórowski jest przede wszystkim menedżerem i że takich ludzi w tej branży potrzeba.
Urodzony w Krynicy przyznał kiedyś w rozmowie z wnp.pl, że jest cholerykiem, jest uparty i zdarza mu się wybuchnąć i że to jego „półgóralska" natura daje o sobie znać.
Ostatnio jest najmniej lubianym górniczym prezesem (pod jego domem organizowano pikiety, wejście do jego spółki zamurowano), bo odważył się powiedzieć związkom „nie" i np. w kryzysowym roku 2009 zmniejszyć fundusz płac czy wprowadzić tzw. piątki bez wydobycia. Ekonomiści podkreślają, że tylko dlatego spółka miała 340 mln zł straty netto, a nie 1 mld zł.
Teraz jednak musi doprowadzić do porozumienia ze stroną społeczną, by JSW mogła iść na giełdę (resort skarbu planuje jej debiut w maju lub czerwcu). Czy się uda? Dominik Kolorz, szef górniczej „S", tego nie wyklucza, choć na razie nie ma zgody strony społecznej na upublicznienie firmy. – Chce być pierwszym menedżerem, który wprowadzi śląską spółkę węglową na giełdę – uważa. – To, co mówi na zewnątrz, ma sens, np. o tym, by oddzielić górnictwo od polityki. Wydaje się młodym, gniewnym menedżerem. Ale ja oceniam go jako koniunkturalistę, który chce mieć dobre CV.
Ostatnio na Śląsku pojawiły się pogłoski o tym, że dni prezesa na stanowisku są policzone. – Słyszałem, ale plotek komentować nie będę – mówi „Rz" jeden z górniczych menedżerów. – Nikt go nie zwolni przed debiutem, przecież to ma być wielki sukces – podkreśla inny. Zawsze dobrze o Jarosławie Zagórowskim wyraża się prezes giełdowej Bogdanki Mirosław Taras. O jastrzębsko-lubelskim porozumieniu głośno było, gdy NWR chciał przejąć Bogdankę, a JSW wysyłała sygnały, że ją też stać na Lubelski Węgiel.