Opisywaliśmy niedawno spektakularny awans, jaki stał się udziałem Polski w rankingu atrakcyjności inwestycyjnej przygotowanym przez Konferencję Narodów Zjednoczonych ds. Handlu i Rozwoju. Szefowie międzynarodowych koncernów wskazali nasz kraj jako szóstą najlepszą lokalizację dla swoich inwestycji, tuż za Brazylią i Rosją.
To dobry prognostyk na przyszłość. Ale coraz więcej przedsięwzięć negocjowanych jest już dziś. W I półroczu Polska Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych sfinalizowała projekty warte w sumie 850 mln euro, prawie dwa razy więcej niż rok wcześniej. A "na stole" są wciąż inwestycje warte znacznie więcej. Tylko firmy z branży motoryzacyjnej – będącej obecnie liderem pod względem wartości planowanych inwestycji – chcą wydać 2 mld euro, tworząc dzięki temu tysiące miejsc pracy.
Ale nie spełni się wieszczona od lat wizja uczynienia z Polski europejskiego zagłębia przemysłu motoryzacyjnego. Firmy, które chcą inwestować to solidni dostawcy największych koncernów. O nowych fabrykach samochodów jest cicho – rachunek kosztów sprawia, że czołowi gracze sektora motoryzacyjnego budują fabryki na Dalekim Wschodzie, nie w Unii. Ale nie jest to powód do załamywania rąk. Dzięki planowanym inwestycjom motoryzacja nie stanie się symbolem polskiej gospodarki, ale nie każdy kraj musi być przecież kojarzony z daną branżą czy firmą, jak Finlandia z Nokią. Tym bardziej że – jak pokazują ostatnie kwartały komórkowego giganta – takie skojarzenie nie zawsze musi być pozytywne.