Czas wyborów nie sprzyja merytorycznej refleksji nad dylematami stojącymi przed polityką gospodarczą w niezbyt już odległej przyszłości. Każdy argument jest tu postrzegany jako wymierzony w coś lub kogoś, jako wspierający lub przekreślający czyjeś pretensje do władzy. Dyskusja o gospodarce jest miałka, choć globalny kryzys wysunął się na pierwsze miejsce w rankingu poruszanych w trakcie kampanii wyborczej tematów. Szkoda, że brakuje nam tu rzetelnej analizy, którą wyparła z jednej strony propaganda, a z drugiej kompletna ignorancja i niekompetencja. Za chwilę, po wyborach, bez względu na ich wynik, mierzyć się nam przyjdzie z naprawdę poważnymi problemami. Dlatego trzeba spokojnie o nich rozmawiać. Bez względu na polityczny kalendarz.
Dobre wyniki tego roku
W tym roku z uwagi na: niezłe tempo wzrostu gospodarczego w pierwszym półroczu, nieujętą w projekcie budżetu pozycję dochodów niepodatkowych z ubiegłorocznego zysku NBP, wyższą od prognoz inflację, oraz niższe od zakładanego zaawansowanie wydatków, sytuacja budżetu będzie lepsza od oczekiwań.
Co prawda dokładniejsza analiza wpływów podatkowych wskazuje, że dynamika najważniejszych dla budżetu dochodów z podatków pośrednich słabnie, ale nie zmienia to prognozy znacząco mniejszego niż w projekcie budżetu wykonania planowanego deficytu. Zamknie się on w przedziale 30 – 32 mld PLN, wobec nieco ponad 40 mld w projekcie budżetu.
Równie dobrą wiadomością jest, że po sierpniu rządowi udało się sfinansować 90 proc. tegorocznych potrzeb pożyczkowych. Oznaczałoby to teoretycznie, jak już pisałem przed miesiącem, możliwość prefinansowania potrzeb przyszłorocznych. Problem polega jednak na tym, że znaczące osłabienie złotego istotnie przybliżyło nas do progu ostrożnościowego 55 proc. długu w relacji do PKB, pomimo wyższego nominalnie PKB. W drugiej połowie września przy kursie zbliżonym do 4,50 za euro do przekroczenia tego progu brakowało już bardzo niedużo, bo 8 – 10 mld złotych. Przy kursie 4,7 próg zostałby przekroczony.
Naturalnie wszyscy inwestorzy wiedzą, że dług liczy się na koniec roku. Tym niemniej zdają też sobie sprawę z dwóch rzeczy: albo rząd przestanie tak intensywnie jak w pierwszej części roku pożyczać, albo w ostatnich tygodniach roku postara się o znaczące umocnienie kursu złotego. A jak wszyscy wiedzą, ta gra rządu i banku centralnego z rynkiem może się okazać bardzo kosztowna.