Natomiast firmy chińskie coraz więcej inwestują w Europie. I dobrze by było - pomimo dość napiętej atmosfery po nieudanej budowie autostrady A2 - by chińskie firmy osiadły w Polsce.

Ale jak prawie zawsze, gdy mowa jest o naszych inwestycjach zagranicą albo o inwestycjach zagranicznych w Polsce, pojawia się pytanie: co oni o nas wiedzą? Czyli jak wygląda promocja polskich firm i polskiej gospodarki. I zazwyczaj odpowiedź jest podobna: wiedzą niewiele, co najwyżej znają Chopina (to nie Francuz?), mazurka (taniec, a nie ciasto), i niewiele więcej. Nie odróżniają polskich produktów od innych, może oprócz mocnych alkoholi. Brakuje spójnej strategii promocyjnej. Dobrze byłoby więc, gdyby powiódł się pomysł Ministerstwa Gospodarki, by to nasi najwięksi eksporterzy stali się markami - ambasadorami naszej gospodarki. Ale oprócz tego warto po wielu latach waśni pomiędzy resortami spraw zagranicznych i gospodarki stworzyć spójny system promocji zagranicznej naszych firm i kraju.

Na razie nie ma pomysłu, jak w różnych częściach świata promować naszą kulturę czy turystykę. Co więcej, jak wypominają naszym politykom i przedstawicielom organizacji biznesowych Chińczycy: skończyła się wystawa, to nagle zmniejszyła się liczba oficjalnych delegacji. Dla Chińczyków ważna jest grudniowa wizyta prezydenta Komorowskiego w Chinach. Mają tylko nadzieję, że to początek bardziej intensywnej, realnej współpracy.