Zwłaszcza w takim kraju jak Polska, uzależnionym od importu surowców. Powody do zadowolenia mają, co oczywiste, producenci i eksporterzy ropy, bo dla nich raport to wizja miliardowych przychodów.
Skoro epokę taniej ropy mamy za sobą, to cóż nam zostało? Wygląda na to, że tylko drogie paliwo i droga zielona energia, bo musimy chronić klimat. O negatywnym wpływie drogiego paliwa na gospodarkę przez wysokie koszty transportu, wzrost cen i inflacji wiedzą wszyscy, nie tylko ekonomiści. Inna kwestia to, do jakiego poziomu świat jest w stanie wytrzymać i zaakceptować wzrost cen ropy. Już raz – w 2008 r. – baryłka kosztowała ponad 140 dol., a potem byliśmy świadkami spadku notowań wymuszonego kryzysem. Trudno przewidzieć, czy teraz będzie podobnie. Zbyt droga ropa rodzi obawy o załamanie rynku.
Gdy ropa ma być droga, a polskie firmy są zbyt ubogie na zakup wielkich naftowych złóż za granicą, pozostaje nam jeszcze nadzieja na tańszy gaz, bo z naszych łupków. Skoro w łupki uwierzyli nawet szefowie Międzynarodowej Agencji Energetycznej, a nie tylko Amerykanie i polski rząd, to może faktycznie będą szansą dla naszego kraju. Raport MAE prognozuje złotą epokę gazu, ale żąda także złotych standardów wydobycia w odniesieniu do środowiska. I to też dla nas wyzwanie.