Dyskusja na temat wchodzenia naszej gospodarki do strefy euro zbyt często zaczyna się i kończy na ocenie perspektyw spełnienia kryteriów z Maastricht i poziomu kursu, przy którym Polska weszłaby do ERM II. Tymczasem kryzys strefy euro skłania do przeformułowania wcześniejszych ocen dotyczących kosztów rezygnacji z autonomii polityki pieniężnej.
Elastyczność gospodarki
Zacznijmy od przypomnienia, że bilans kosztów i korzyści wynikających z przystąpienia do unii walutowej zależy od wysokości kosztów rezygnacji z możliwości wykorzystywania polityki pieniężnej jako instrumentu pomagającego gospodarce wracać na ścieżkę zrównoważonego wzrostu.
Jaka gospodarka może pozwolić sobie na rezygnację z prowadzenia niezależnej polityki pieniężnej? Mówi o tym teoria optymalnych obszarów walutowych Roberta Mundella. Na wejście do unii walutowej może sobie pozwolić gospodarka, która jest na tyle elastyczna, że jest w stanie powracać na ścieżkę zrównoważonego wzrostu bez pomocy zmian kursu walutowego, a więc taka, którą charakteryzuje duża elastyczność cen i płac oraz duża mobilność siły roboczej.
Kryzys strefy euro skłania do przeformułowania wcześniejszych ocen dotyczących kosztów rezygnacji z autonomii polityki pieniężnej
Ostatni raz było tak ponad sto lat temu, w okresie funkcjonowania systemu waluty złotej, gdy rynki pracy były radykalnie inne niż dzisiaj, a rządy i banki centralne nie prowadziły polityki antycyklicznej. Mundell był stosunkowo długo sceptyczny wobec własnej koncepcji, uważając, że trudno byłoby tworzyć unie walutowe w świecie, w którym elastyczność płac i cen oraz mobilność siły roboczej nie są takie jak w XIX wieku. Zakładał, że współczesnym gospodarkom trudno jest wracać do stanu równowagi bez pomocy zmian kursu walutowego.