A to już w swoich budżetach odczują i zwykli ludzie, i przedsiębiorcy. Może to zmniejszyć popyt konsumpcyjny, zwiększyć koszty firm, ograniczyć inwestycje. Słowem – negatywnie odbić się na wzroście gospodarczym.
Chyba że będzie tak jak w ubiegłym roku. Wtedy mimo podwyższonej inflacji gospodarka rozwijała się powyżej oczekiwań.
Szczęśliwy był minister finansów Jacek Rostowski, gdyż dzięki szybko rosnącym cenom i wyższym wpływom z podatków kondycja budżetu okazała się znacznie lepsza od rządowych planów i prognoz większości ekonomistów.
Ale obecne zapowiedzi podwyżek Rada Polityki Pieniężnej powinna potraktować poważnie. Jej cel inflacyjny to przecież 2,5 proc. z dopuszczalnymi odchyleniami o plus minus 1 pkt proc. Tymczasem od 15 miesięcy inflacja przekracza środek celu, a od początku ubiegłego roku nawet górny dopuszczalny przez RPP poziom, czyli 3,5 proc.
Największe jastrzębie spośród dotychczasowych członków Rady Polityki Pieniężnej wielokrotnie podkreślały, że najgorsze jest przyzwyczajenie się do wysokiej inflacji – potem musi upłynąć długi czas, by wróciła ona do akceptowalnego poziomu. Co zrobi obecna RPP?