Gomułka: Nie uciekniemy od reform

Wydłużenie wieku emerytalnego to za mało – mówi Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC

Publikacja: 06.02.2012 17:17

Gomułka: Nie uciekniemy od reform

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński KK Kuba Kamiński

Jak Pan odebrał artykuł ministra finansów Jacka Rostowskiego skierowany do ekonomistów?

Jest to interpretacja polityki makroekonomicznej prowadzonej przez rząd w ostatnich ponad czterech latach w odpowiedzi na krytykę ze strony wielu ekonomistów i dużej części opinii publicznej. Z jednej strony wyjaśnienie i uspokojenie, z drugiej – bardzo twarde stanowisko. Ten artykuł traktuję jako przede wszystkim stanowisko polityka, a nie ekonomisty.

Minister Rostowski pisze o „strategii długiego marszu" i przestrzega przed „terapią szokową" w reformowaniu systemu finansów publicznych. Czy tak zarysowany plan rządu Pana przekonuje?

Z artykułu Jacka Rostowskiego dowiadujemy się o planie rządu, który od początku zakładał, że największy wysiłek reformatorski będzie miał miejsce w drugiej kadencji. Podkreśla nawet kluczowe znaczenie pierwszych sześciu miesięcy roku 2012. Pisze o dużej koncentracji reform w tym krótkim okresie na początku drugiej kadencji. Z drugiej strony minister przedstawia doktrynę rządu całkiem inaczej – reformy na obecnym etapie demokracji w Polsce trzeba rozłożyć w czasie, stąd doktryna małych kroków. Stąd także krytyka ze strony Rostowskiego tych ekonomistów, którzy domagali się silniejszych reform na początku poprzedniej kadencji. Widzę niespójność w argumentacji ministra i mam wobec tego problem ze zrozumieniem tej doktryny. Dlaczego silniejsze i mocno skoncentrowane reformy teraz są możliwe, a cztery lata temu nie były. Przecież „poziom demokracji" jest mniej więcej taki sam. Ta sama doktryna powinna więc dotyczyć także drugiej kadencji. To właśnie z tego powodu wielu ekonomistów ma wątpliwości, czy drugi rząd Donalda Tuska będzie bardziej reformistyczny niż pierwszy. Podoba mi się natomiast podkreślenie troski o wiarygodność Polski na międzynarodowych rynkach finansowych. Mimo wysokiego tempa wzrostu gospodarczego, mamy ograniczoną wiarygodność i jesteśmy postrzegani znacznie gorzej niż Czesi i mniej więcej tak jak Włosi czy Hiszpanie, pomimo ich dużo większego długu publicznego w relacji do PKB. Gdyby rentowności naszych obligacji były zbliżone do czeskich, to koszt obsługi długu publicznego byłyby o niemal połowę niższy niż obecnie, a gdyby były zbliżone do niemieckich czy szwedzkich, to byłyby mniejsze o sporo więcej niż połowę. W sytuacji niepokoju na rynkach finansowych, dalsze zacieśnianie polityki fiskalnej jest zatem konieczne. Ten argument ma moją aprobatą.

Minister Rostowski porównuje Polskę z innymi krajami europejskimi, na których tle wzrost długu publicznego i deficytu budżetowego u nas wygląda korzystnie.

Są to porównania mylące. Nie można porównywać sytuacji Polski z Niemcami, gdzie w 2009 r. była dość głęboka recesja, czy Irlandią, gdzie miała miejsce zapaść w systemie bankowym. Z kolei kraje bałtyckie oraz Rumunia i Bułgaria prowadziły bardzo ekspansywną politykę monetarną, a Węgry fiskalną, przez szereg lat przed światowym kryzysem finansowym. Tam doszłoby do kryzysu i wobec tego głębokiej recesji tak czy inaczej, jednak przedtem w tych krajach tempo wzrostu było o wiele szybsze niż w Polsce. Minister Rostowski nie wspomina także o tym, że gwałtowny przyrost deficytu, o ok. 6 pkt proc. w latach 2008-2010, nastąpił, mimo że w Polsce nie było recesji i zapaści w sektorze finansowym, czyli tych przyczyn dużego wzrostu zadłużenia, które miały miejsce gdzie indziej. Polskę należałoby raczej porównywać do takich krajów jak Turcja, Indie, Brazylia czy nawet Chiny, a w Europie do Szwecji. W tych porównaniach nie wypadamy korzystnie.

Jak ocenia Pan dotychczas przeprowadzone reformy oraz te zapowiedziane przez rząd, mające przyczynić się do zdjęcia z Polski procedury nadmiernego deficytu w przyszłym roku?

Nie widzę wielkich reform, z wyjątkiem ograniczenia przywilejów emerytalnych niektórych grup społecznych. To była ważna reforma, zaproponowana już wcześniej, a wprowadzona w życie przez rząd Tuska. Reguła wydatkowa natomiast jest tylko reakcją na złą sytuację fiskalną. Dotyczy wydatków elastycznych, które stanowią małą część ogólnych wydatków publicznych i ma charakter tymczasowy, kryzysowy, nie może być rozwiązaniem permanentnym. Także przejęcie części składki przekazywanej dotąd do OFE przez budżet jest określone w oficjalnym uzasadnieniu do ustawy jako wymuszone przez trudną sytuację budżetu, jest nie tyle reformą ile częściowym chociaż podobno okresowym rozmontowaniem reformy sprzed 12 lat.  Jedyną poważną propozycją, zapowiedzianą w expose, jest wydłużenie wieku emerytalnego. Ekonomiści domagali się od lat silniejszych działań w obszarze reform emerytalnych, szczególnie usuwania wielu jeszcze przywilejów. Niespodzianką negatywną było to, że premier zaproponował rozłożenie wydłużenia wieku emerytalnego na prawie 30 lat, podczas gdy w sytuacji Polski powinno się to robić dużo szybciej.

Polska zobowiązała się wobec Komisji Europejskiej do zredukowania deficytu sektora finansów publicznych do 3 proc. PKB w tym roku. Celem jest zejście do poniżej 1 proc. PKB w roku 2015. Czy jest to cel do osiągnięcia?

Cel został określony, natomiast ani w expose premiera Donalda Tuska ani w późniejszych wypowiedziach przedstawicieli rządu nie słychać nic o sposobach realizacji podjętych zobowiązań. Koncentrowanie uwagi na reformie emerytalnej jest ważne, ale nie ma specjalnego znaczenia teraz, ponieważ znaczące skutki zmian będą widoczne dopiero za kilkanaście lat. W ubiegłym roku mieliśmy całkiem wysoki wzrost gospodarczy, przy którym deficyt strukturalny powinien znaleźć się już w pobliżu zera, a wyniósł ok. 5 proc. PKB. Mamy jeszcze bardzo dużo do zrobienia w najbliższych kilku latach i nie zrobimy tego poprzez wydłużenie wieku emerytalnego. Minister Rostowski pisze, że zmniejszanie deficytu będzie się odbywać inaczej niż poprzez zmniejszanie wydatków inwestycyjnych. Tymczasem rządowy Program Konwergencji 2011 przesłany do Brukseli mówi o bardzo dużym zmniejszeniu publicznych wydatków inwestycyjnych w latach 2013-2014.  W tej chwili nie ma inicjatyw ustawodawczych, które miałyby zmniejszyć wydatki sztywne, a polityka budżetowa opiera się na regule wydatkowej i korzyściach z ograniczenia przywilejów emerytalnych niektórych grup społecznych. Można mieć wątpliwości, czy to wystarczy.

Może w najbliższym czasie czeka nas dodatkowa porcja reform?

Trzeba przyjrzeć się bliżej wydatkom sztywnym, które stanowią ok. 80 proc. wszystkich wydatków budżetowych. To one wymagają zmian legislacyjnych. Należy też zadbać o dochody, zwiększyć stopień aktywności zawodowej, który w Polsce jest o wiele niższy niż średnio w Unii Europejskiej. Mamy dużo do zrobienia, ale debatę na temat długofalowej strategii stabilizacji finansów publicznych powinien zainicjować rząd. W obecnej sytuacji politycznej, także z racji przyjętej przez Tuska doktryny minimalizowania politycznie kosztownych reform. Szansa na to, że zobaczymy w tej kwestii postęp nie jest duża.

Czy przyjęcie paktu fiskalnego pomoże Polsce w zachowaniu większej dyscypliny budżetowej?

Postawa rządu wobec paktu fiskalnego jest niekonsekwentna. Dania, która nie ma zamiaru wchodzić do strefy euro, od razu powiedziała, że pakt przyjmie i wprowadzi w życie. Polska, która planuje wejście do strefy euro, mówi, że przyjmie, ale niekoniecznie wprowadzi. Chcemy mieć wpływ na formułowanie treści paktu i postulujemy, by inne kraje przyjęły jego warunki, ale sami mamy problem z podjęciem takiego zobowiązania. Podpisanie paktu leży w naszym interesie, ale są pewne koszty polityczne związane z podjęciem takiego zobowiązania i najwyraźniej rząd nie spieszy się z tym, żeby takie koszty ponieść.

Jak Pan odebrał artykuł ministra finansów Jacka Rostowskiego skierowany do ekonomistów?

Jest to interpretacja polityki makroekonomicznej prowadzonej przez rząd w ostatnich ponad czterech latach w odpowiedzi na krytykę ze strony wielu ekonomistów i dużej części opinii publicznej. Z jednej strony wyjaśnienie i uspokojenie, z drugiej – bardzo twarde stanowisko. Ten artykuł traktuję jako przede wszystkim stanowisko polityka, a nie ekonomisty.

Pozostało 95% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację