Władze w Rangunie zapowiadają zniesienie wszystkich ograniczeń w transakcjach finansowych do końca przyszłego roku - poinformował Międzynarodowy Fundusz Walutowy.
To znaczy, że dojdzie do otwarcia ostatniej już azjatyckiej gospodarki, dodatkowo położonej między potężnymi sąsiadami - Indiami, Chinami i Tajlandią.
Izolowana całymi latami gospodarka była niszczona przez nielegalny handel. Produkcja była zduszona, bo możliwości szmuglowania towarów do Tajlandii były bardzo ograniczone. Antyki, perły, kwiaty - to wszystko można było tanio kupować na bazarach w Bangkoku. Teraz Myanmar potrzebuje reform o bardzo szerokim zasięgu i muszą mieć one odpowiednie tempo - czytamy w sprawozdaniu MFW. I rzeczywiście tak się dzieje. Kurs miejscowej waluty - kiata został po 35 latach uwolniony w kwietniu. To natychmiast odczuł czarny rynek. Wcześniejszy sztucznie zaniżany kurs, razem z sankcjami zachodu skutecznie zniechęcał inwestorów.
Dodatkowo Myanmar ma ogromne szanse na rozwój, bo ten kraj jest otoczony przykładami gospodarczych sukcesów. Ma także ogromne atuty z własnym 64-milionowym rynkiem włącznie, gdzie średnia płaca nadal wynosi 12 dol. miesięcznie. Jest więc na czym budować. Nie mówiąc o tym,że ten kraj na swoim terytorium posiada złoża gazu i innych cennych surowców, a tegoroczny PKB ma wzrosnąć o 5,5 proc., w przyszłym roku o 6 proc.- ocenia MFW. To mało jak na Azję,ale bezpiecznie jak na kraj,który dopiero się otwiera.
Najważniejsze jest jednak, żeby teraz niczego nie zepsuć. O ile w Europie MFW ma ogromne zasługi, o tyle w Azji fundusz odniósł spektakularne porażki. Teraz, kiedy MFW wyraźnie wziął na siebie rolę rzecznika myanmarskich reform, sytuacja jest jeszcze bardziej delikatna. Każde niepowodzenie będzie bardziej porażką funduszu, niż samego Myanmaru, bo wszystkie kraje, także te najbardziej rozwinięte popełniają błędy.