Co zrobimy, jeśli...?

Co zrobimy w Polsce, jeśli w ciągu najbliższych miesięcy nastąpi pełne bankructwo Grecji? No cóż, wszystko zależy od tego, jak takie bankructwo mogłoby wyglądać.

Publikacja: 25.05.2012 03:59

Bo z jednej strony cały czas możliwe jest przeprowadzenie ewentualnej ostatecznej niewypłacalności tego kraju w sposób kontrolowany, bez nadmiernych wstrząsów dla otoczenia, a przede wszystkim bez infekcji, która doprowadziłaby do zarażenia się grecką chorobą przez kolejne kraje strefy euro. Wymagałoby to przede wszystkim zgody między głównymi graczami – z jednej strony Niemcami i ich sojusznikami, z drugiej krajami o nadmiernym długu i osłabionej pozycji finansowej (do tej grupy w coraz większym stopniu należy zaliczyć i Francję).

Porozumienie mogłoby wyglądać na przykład tak: Grecja na jakiś czas całkowicie przestaje obsługiwać swoje zadłużenie, ale kontynuuje długofalowy program oszczędnościowy i dobrowolnie wychodzi ze strefy euro. W zamian dostaje wciąż ograniczoną pomoc finansową, której celem jest złagodzenie gospodarczych skutków secesji (np. ochrona przed upadkiem systemu bankowego). Pozostałe zadłużone kraje mają wybór – albo pójść drogą grecką, albo korzystając ze wsparcia europejskich funduszy ratunkowych i gwarancji pomocy ze strony Europejskiego Banku Centralnego radykalnie zreformować swoje finanse, uniknąć bankructwa i zachować euro (oczywiście wybiorą to drugie, bo przykład Grecji będzie skutecznym straszakiem).

Gdyby tak się stało, mielibyśmy prawdopodobnie na rynku dość silne zawirowanie i osłabienie złotego, ale już po kilku tygodniach uspokojenie i powrót do normalności. Na taki wstrząs nasze banki i nasza gospodarka są całkowicie odporne.

Co jednak, jeśli rzeczy pójdą naprawdę źle? Na przykład: Grecja z dnia na dzień ogłasza pełne bankructwo, kraj wpada w chaos, a po pewnym czasie musi awaryjnie wprowadzić własną walutę.

Dla Grecji oznacza to potężną recesję i wybuch inflacji; pytanie, co oznacza dla innych? Jeśli strefa euro jest zaskoczona takim obrotem spraw, prawdopodobnie sytuacja wymyka się spod kontroli. Następuje gwałtowna wyprzedaż obligacji zadłużonych krajów, stopy procentowe radykalnie wzrastają, przestraszeni inwestorzy w ogóle nie chcą kupować nowych emisji europejskich obligacji (oczywiście poza niemieckimi). W końcu EBC interweniuje i skupuje z rynku obligacje zagrożonych bankructwem krajów, bo wizja niewypłacalności Hiszpanii czy Włoch wyglądałaby jak zapowiedź globalnej katastrofy finansowej. Ale w międzyczasie mamy powtórkę z jesieni 2008 r. (okresu po upadku banku Lehman Brothers), być może w jeszcze ostrzejszej formie. Inwestorzy uciekają z rynku europejskich obligacji i wyprzedają aktywa ze wschodzących rynków i z giełd, szukając bezpieczeństwa w zakupach obligacji amerykańskich i niemieckich.

Co to znaczyłoby dla nas? Euro po 6 zł lub więcej, wielkie kłopoty osób zadłużonych we frankach, kłopoty polskich banków nagle odciętych od możliwości pozyskania kapitału na światowych rynkach, konieczność natychmiastowych radykalnych oszczędności budżetowych, gwałtowne spadki na giełdzie, pogorszenie nastrojów w gospodarce.

Nasze finanse i gospodarka pewnie by to wszystko jakoś przetrwały, tak jak przetrwały rok 2008 i 2009 (kiedy szok był może nieco mniejszy, ale za to bardziej niespodziewany). Ale nie sądzę, by w takiej sytuacji dało się utrzymać nawet obecne, obniżone tempo rozwoju gospodarczego.

Trzymajmy kciuki za to, aby jednak sprawy w strefie euro nie wymknęły się spod kontroli. Bo jesteśmy tak silnie związani z gospodarką europejską i z globalnymi finansami, że każde silne załamanie w strefie euro oznaczałoby dla nas potężne kłopoty.

Witold M. Orłowski główny ekonomista PwC w Polsce

Bo z jednej strony cały czas możliwe jest przeprowadzenie ewentualnej ostatecznej niewypłacalności tego kraju w sposób kontrolowany, bez nadmiernych wstrząsów dla otoczenia, a przede wszystkim bez infekcji, która doprowadziłaby do zarażenia się grecką chorobą przez kolejne kraje strefy euro. Wymagałoby to przede wszystkim zgody między głównymi graczami – z jednej strony Niemcami i ich sojusznikami, z drugiej krajami o nadmiernym długu i osłabionej pozycji finansowej (do tej grupy w coraz większym stopniu należy zaliczyć i Francję).

Pozostało 84% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację