Salik - Wielki bank, wielki chaos

Rebranding Pekao jest marketingowym nieporozumieniem. Przeprowadzany jest w pośpiechu, w złym momencie i z ponoszeniem niepotrzebnych kosztów

Publikacja: 11.06.2012 16:07

Salik - Wielki bank, wielki chaos

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Lotnisko Okęcie wieczorem 6 czerwca. W opustoszałej hali przylotów czekam na lądowanie jednego z samolotów. Obok mnie trójka uśmiechniętych, młodych ludzi wciąż dyżuruje przy punkcie informacyjnym na Euro 2012. Lewą stronę standu zdobią reklamy partnerów imprezy. Jest tam też charakterystyczne niebieskie logo Pekao z dobrze znanym wszystkim żubrem. Niby nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że dwa dni wcześniej bank rozpoczął zmianę loga i całej komunikacji marketingowej, która mu towarzyszy.

Dwa dni później tłumy kibiców przedzierały się przez centrum Warszawy na mecz Polska-Grecja. W oddali majaczy wielkie logo Pekao – tym razem biało-czerwone, nawiązujące do loga Unicredit.

Ile bank z grupy Unicredit musiał zainwestować, by stać się partnerem Mistrzostw Europy? Zapewne sporo. Czemu więc w przeddzień tak ważnej imprezy zmienia logo, zapominając o tym, że w obiegu są już ulotki, standy i co tylko jeszcze marketingowcy Pekao wymyślili z starym logo?

Na poniedziałkowej konferencji prasowej Pekao z dumą podkreślało, że akcja ma sens, cel i przesłanie. Sens – bo zbliża się Euro 2012, a że bank jest jego partnerem, to idealny moment na zmianę;. cel – „Chcemy kojarzyć się z dynamizmem i nowoczesnością" – mówił prezes Lovaglio; przesłanie – „Tak, by hasło biało-czerwoni nabrało nowego znaczenia" – dodawał.

Nasuwa mi się jednak kilka pytań. Po pierwsze dlaczego przed mistrzostwami bank wydał miliony na promowanie się za pośrednictwem materiałów z logo, które miało być już niedługo nieaktualne? Czemu robi zmianę na kilka dni przed mistrzostwami? Przecież mógłby zrobić to choćby z miesięcznym wyprzedzeniem, a nie w pośpiechu zmieniać wygląd i loga w zaledwie 30 placówkach (to tylko kilka procent oddziałów banku). Tym bardziej, że jak zapowiada rebranding ma zakończyć się w przyszłym roku.

Jakby było mało chaosu, w spocie telewizyjnym, promującym Euro 2012, bank chwali się nowym logo po czym pojawiają się tam karty kredytowe... z żubrem oraz typografią z poprzedniego loga.

Jak dla mnie rebranding Pekao jest marketingowym nieporozumieniem. Robiony w pośpiechu, w złym momencie i z ponoszeniem niepotrzebnych kosztów wydaje się być podręcznikowym przykładem tego, jak się nie powinno wprowadzać takich zmian. Jedyne z czego Pekao pozostaje się cieszyć jest zapowiadany przez prezesa Lovaglio „dynamizm". Ale w tym przypadku raczej nie jest to powód do dumy.

Lotnisko Okęcie wieczorem 6 czerwca. W opustoszałej hali przylotów czekam na lądowanie jednego z samolotów. Obok mnie trójka uśmiechniętych, młodych ludzi wciąż dyżuruje przy punkcie informacyjnym na Euro 2012. Lewą stronę standu zdobią reklamy partnerów imprezy. Jest tam też charakterystyczne niebieskie logo Pekao z dobrze znanym wszystkim żubrem. Niby nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że dwa dni wcześniej bank rozpoczął zmianę loga i całej komunikacji marketingowej, która mu towarzyszy.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Z pustego i generał nie naleje
Opinie Ekonomiczne
Polscy emeryci wracają do pracy
Opinie Ekonomiczne
Żeby się chciało pracować, tak jak się nie chce
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Jak przekuć polskie innowacje na pieniądze
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie Ekonomiczne
Dlaczego warto pomagać innym, czyli czego zabrakło w exposé ministra Sikorskiego
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne