Przyznam, że do napisania tego felietonu zainspirowała mnie jedna z moich kochanych ciotek, przekonując mnie do zalet pozostawania kobiety w domu w czasie wychowywania dziecka. Zalet rzeczywiście wymieniła sporo, a ja z grzeczności nie dyskutowałem. Zadałem sobie jednak (po cichu) pytanie, dlaczego jest tak, że w krajach europejskich gdzie kobiety średnio mniej pracują rodzi się też mniej dzieci? Dlaczego w krajach o wysokiej aktywności kobiet tych dzieci rodzi się często więcej? Skąd pomysł, że częstsze przebywanie kobiety w domu sprzyja powiększaniu rodziny i dobremu wychowaniu?
Kwestie te wydają się ważne i aktualne z wielu powodów. W Polsce temat roli kobiety w rodzinie i na rynku pracy jest coraz częściej omawiany w mediach. Poza tym, przy dramatycznie niskim przyroście naturalnym problem polityki prorodzinnej staje się jednym z ważniejszych tematów politycznych.
Zacznijmy od danych. W Europie istnieje niewielka, aczkolwiek pozytywna korelacja między aktywnością zawodową kobiet a dzietnością. Czyli im większy jest udział kobiet pracujących w populacji kobiet ogółem, tym statystycznie więcej dzieci rodzi jedna kobieta. Katolickie Włochy i Polska mają bardzo niski udział kobiet w rynku pracy i dramatycznie niską dzietność. Równie katolicka Irlandia ma oba wskaźniki dużo wyższe, podobnie jak laicka Holandia. I muszą zawieść tych, którzy łapią się popularnego argumentu, że za wyższą dzietność na Zachodzie odpowiedzialni są imigranci. Nie są – to fakt.
Oczywiście korelacja między oboma wskaźnikami (aktywność zawodowa kobiet i dzietność) nie jest silna, a na innych kontynentach może wyglądać zupełnie inaczej, ale sugeruje ona występowanie pewnych ciekawych zjawisk.
Przede wszystkim, w naszym kręgu kulturowym praca i wychowywanie dzieci zaczęły iść ze sobą w parze i stają się nierozłączne. Nie wydaje mi się, żeby istniał jakiś szczególny konflikt między pracą a dziećmi, jak to się często w różnych miejscach słyszy. Co więcej, sugestia, że dla dzieci i rodziny lepiej jest, kiedy matka przebywa w domu, coraz bardziej stoi w sprzeczności z rozpowszechnionym w krajach rozwiniętych modelem funkcjonowania rodziny.