Tak przynajmniej uważa Międzynarodowy Fundusz Walutowy, który tnie jesienne prognozy i przyznaje, że recesja w strefie euro może się rozgościć na dłużej.

Fundusz trochę uspokaja, a trochę straszy: nie wiadomo więc czy stagnacja, zamiast rozwoju w Europie, staje się rzeczywistością optymistyczną czy pesymistyczną. Zdaniem MFW ożywienie może być kruche, a stagnacja może być alternatywą dla recesji.

Co więcej, część ekonomistów (już nie związanych z MFW) uważa że gdy Europie uda się wyjść z recesji pod koniec roku, to w poważniejsze tarapaty wpadnie Ameryka i ona znowu może pociągnąć w dół Stary Kontynent w roku 2014. Prognozy zmieniają się jak w kalejdoskopie, a biznespostulaty powtarza jak mantrę. I dotyczą wciąż tego samego – zmniejszenia biurokracji. Zmian wymagają zamówienia publiczne i rezygnacja z kryterium ceny jako z najważniejszego czynnika efektywności. E-administracja nie może się ślimaczyć, podobnie jak sądy gospodarcze. Nie mamy wciąż efektywnego systemu promocji firm za granicą.

Nic dziwnego, że mimo niezłej kondycji ekonomicznej firm ich nastroje stają się coraz bardziej minorowe. Rząd obiecuje zmiany, nawet niektóre realizuje. Od stycznia wprowadzono zasady chroniące przez rosnącymi zatorami płatniczymi. Znajoma księgowa zastanawia się, dlaczego wprowadzając przepisy, które mają chronić firmy przed nierzetelnymi kontrahentami wprowadzono trzy różne terminy związane z trzema przypadkami podatków, gdzie trzeba zawiadamiać urzędy skarbowe o tym że nie zapłaciliśmy kontrahentom. Dlaczego nie mógł być to jeden termin? Nie wiadomo.