Fakt, że pieniądz demoralizuje, nie jest żadnym odkryciem. Kłopot w tym, że o czymś tak oczywistym łatwo zapomnieć, gdy zarobek jest łatwy i szybki. Przyczyny obecnego kryzysu zdają się to potwierdzać – szybki zysk stał się dla coraz większej liczby ludzi, i to nie tylko tych ze świata finansów, celem nadrzędnym.
Świat, w którym nadrzędną wartością staje się wiara w rachunek zysków i strat, zaczyna uwierać wielu socjologów i filozofów. Jednym z nich jest Michael Sandel, wykładowca Uniwersytetu Harvarda i autor książki „Czego nie można kupić za pieniądze”. Broni w niej sprawiedliwości i wartości niematerialnych przed prawami rynku wkradającymi się w nasze życie niemal na każdym kroku.
Jak pieniądz nas zmienia
Są rzeczy, które nie powinny podlegać prawom rynku, bo niszczy to ich niematerialną wartość – społeczną, etyczną lub emocjonalną – twierdzi Sandel. Problem w tym, że w świecie, w którym żyjemy, dzieje się tak coraz częściej. A my coraz rzadziej dostrzegamy, gdzie przebiega granica między tym, co można kupić, a tym, czym handlować nie powinniśmy.
Sandel mnoży przykłady zacierania się tej granicy. By uzmysłowić sobie, o co dokładnie profesorowi Harvardu chodzi, oto kilka z nich:
– Oferowanie od kilkunastu lat w Karolinie Północnej 300 dol. dla każdej narkomanki, która zdecyduje się na sterylizację, w celu ograniczenia liczby poważnie chorych niemowląt. Z jednej strony przedmiotem transakcji staje się w ten sposób dobro, którym nie powinno się handlować – życie potencjalnego dziecka, z drugiej – kobiety te mają niewielki wybór – ich nałóg jest tak silny, że perspektywa otrzymania 300 dol. jest dla nich wewnętrznym przymusem.