Inwestycje warunkiem rozwoju

Inwestowanie w infrastrukturę przy współudziale sektora publicznego i prywatnego jest możliwe i przynosi szereg korzyści – pisze były prezes PAIiIZ.

Publikacja: 23.04.2013 00:20

Inwestycje warunkiem rozwoju

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Red

Istnienie odpowiedniej infrastruktury jest niezbędnym warunkiem wzrostu gospodarczego, co potwierdzają nie tylko liczne badania i analizy, ale także nasze własne odczucia. Każdy Polak ma szansę doświadczyć zmian, jakie zaszły w naszym kraju od przystąpienia do UE. Rozpoczęte wtedy projekty infrastrukturalne: budowy dróg i autostrad, lotnisk czy też modernizacje linii kolejowych, pozwoliły Polsce na dokonanie cywilizacyjnego skoku i, jak pokazują przykłady innych państw, przyczyniają się do podniesienia poziomu życia i jakości klimatu inwestycyjnego. Infrastruktura łączy produkty i rynki, pracowników z przemysłem, konsumentów ze sprzedawcami, obszary biedy z obszarami lepiej rozwiniętymi gospodarczo. Pozwala również obniżyć koszty prowadzenia biznesu, ułatwia dotarcie do potencjalnych klientów i ułatwia handel. Dzięki niej możliwy jest wzrost produktywności zarówno pracy, jak i kapitału, wzrost zyskowności, produkcji, dochodu i zatrudnienia. Dzięki infrastrukturze mogą rosnąć także wpływy do budżetu z tytułu ceł, akcyzy czy VAT.

Dobrym przykładem może być tu terminal kontenerowy DCT Gdańsk, który powstał dzięki zaangażowaniu ponad 250 mln euro funduszy australijskich, głównie grupy Macquarie. Szacuje się, że jedynie w 2012 roku dzięki DCT wpływy do budżetu państwa z ceł i akcyzy wyniosły  ponad 300 mln zł. Gdyby  nie wybudowany terminal, środki te zasiliłyby głównie budżety Niemiec czy Holandii, zgodnie z zasadą, że część cła trafia do państwa, w którym towar przekracza granice UE.

Niewystarczający budżet

W tym miejscu należałoby sobie zadać pytanie, dlaczego, skoro rozwój infrastruktury jest tak korzystny dla nas wszystkich, władze czy też inwestorzy prywatni nie podejmują jeszcze większego wysiłku, by przyspieszyć ten proces? Otóż odpowiedź na to pytanie jest stosunkowo prosta. Rządy nie dysponują wystarczającym budżetem, a właściwie dostępnym limitem zadłużenia, by zaspokajać wszystkie czy też nawet główne potrzeby infrastrukturalne. Inwestorzy prywatni, którzy mogą sfinansować rozwój dużych projektów, dopiero rozpoczynają swoją przygodę z rynkiem infrastruktury w krajach takich jak Polska. Sytuacja ta powoduje, że pomimo dużych potrzeb rozwojowych Polski odpowiednia infrastruktura wciąż nie jest wszędzie dostępna.

Trzeba zawsze pamiętać o priorytetach i o tym, żeby nie zaczynać zbyt wielu projektów naraz

Współpraca finansowa sektora prywatnego z sektorem publicznym może przynieść pożądane rezultaty, oczywiście pod pewnymi warunkami. Z punktu widzenia inwestora prywatnego najistotniejsza jest ocena, na ile potrzebne jest stworzenie nowej infrastruktury, tj. oszacowanie popytu związanego z jej wykorzystaniem, określenie prawdopodobieństwa uzyskania spodziewanej stopy zwrotu z inwestycji, oczywiście przy zachowaniu jak najniższego poziomu ryzyka. Z punktu widzenia inwestora publicznego ważniejsze mogą okazać się względy polityczne lub społeczne. Nie ma w tym zresztą nic złego, jeśli założymy, że przy realizacji projektów będziemy posługiwali się koncepcją całkowitej stopy zwrotu (total return concept), czyli miernika wzrostu wartości dla akcjonariusza opartego na podejściu uwzględniającym wzrost wartości zewnętrznej, jak i wewnętrznej z danego przedsięwzięcia.

Efektem wewnętrznym jest stały wzrost wartości dla akcjonariuszy. Efektem zewnętrznym mogą być  miejsca pracy, podatki, niezależność geopolityczna, wzrost atrakcyjności inwestycyjnej Polski czy tez niższe ceny dla konsumentów.

W świetle tym bardzo interesującym pomysłem jest powołanie spółki Polskie Inwestycje Rozwojowe. W komentarzach omawiających ten pomysł z jednej strony pisze się o ryzyku związanym z jej funkcjonowaniem, wskazując na negatywne przykłady z przeszłości w kontekście kontroli NIK. Z drugiej zaś nie zauważa się, że jeśli uda się wdrożyć sposób doboru projektów inwestycyjnych, na wzór prywatnych funduszy, projekt Polskich Inwestycji Rozwojowych może mieć bardzo pozytywny wpływ na rozwój infrastruktury, a także dla rynku finansowego w Polsce.

Pamiętać należy jednak, ze PIR nie może działać tak jak prywatne fundusze, ale powinien wypełniać lukę, której ze względu na ryzyko nie są w stanie zapełnić  prywatni inwestorzy. W tej sytuacji dla PIR ocena efektów zewnętrznych, jak i wewnętrznych powinna mieć podobne znaczenie. Będzie to odróżniało działania PIR od działań prywatnych funduszy, gdzie efektom wewnętrznym nadaje się niemal całkowity priorytet.

Być może warto się zastanowić czy nie pójść krok dalej i nie wesprzeć działania PIR poprzez stworzenie oprócz strategii unijnych tzw. master planu rozwoju kraju, na wzór innych państw. Gdyby nie taki plan, nie byłoby Dubaju i sukcesu Emiratów Arabskich jako ośrodka finansowego i naukowego na Bliskim Wschodzie. Master plan ułatwiłby działanie PIR, a także zmniejszył ryzyko, że osoby które będą podejmowały w ramach PIR decyzje inwestycyjne, spędzą wiele kolejnych lat na tłumaczeniu prokuratorowi, dlaczego podjęły decyzje o wsparciu projektu X, a nie Y.

Trzeba jednak zawsze pamiętać o priorytetach i o tym, żeby nie zaczynać zbyt wielu projektów naraz. Jeśli dziś dla Polski strategicznym projektem jest budowa terminalu LNG, to należy za wszelką cenę skończyć go o czasie i w budżecie. Zmiana pozycji naszego kraju na arenie międzynarodowej będzie widoczna niemal natychmiast, a nowe projekty bardziej realne. Nie ma nic gorszego niż prowadzenie dziesiątek projektów strategicznych naraz – w efekcie strategia staje się ważniejsza niż sam projekt.

Ważna ocena projektów

Skuteczność PIR będzie zależała także od tego, czy z jednej strony będzie dysponował odpowiednim kapitałem na inwestycje, z drugiej zaś, czy będzie miał w co inwestować, czyli czy będzie w stanie dobrać projekty, które dadzą mu możliwość uwolnienia zainwestowanych środków i będą mogły być reinwestowane. Ocena projektów jest zatem kluczem do sukcesu. Istotne jest, aby skupiać się głównie na takich czynnikach jak rentowność, ryzyko oraz możliwość i realność wyjścia z inwestycji. Zagrożeniem dla skutecznej oceny projektów byłoby zastosowanie innych tzw. miękkich czy też subiektywnych kryteriów wyboru i oceny, takich jak np. poprawa jakości życia obywateli, położenie geograficzne projektu inwestycyjnego, hodowanie national champions czy też, bardzo często wykorzystywane jako wytrych, hasło zwiększania bezpieczeństwa energetycznego kraju. Wszystkie te kryteria są bardzo nośne i oczywiście mogą służyć jako kryteria pomocnicze, ale na decyzje o przyznaniu finansowania powinny mieć ograniczony wpływ. Z pewnością dobrą praktyką będzie rozdzielanie funkcji przygotowania projektów inwestycyjnych od funkcji decyzyjnych, czyli inne zespoły powinny przygotowywać projekty, inne oceniać czy projekt realizować.

Kolejnym elementem, który będzie wpływał na sukces PIR, będzie horyzont czasowy związany z alokacją środków. Im krótszy i im bardziej związane ręce będzie miał zarząd PIR, tym słabsza będzie pozycja negocjacyjna przy wyjściu z inwestycji. Przykłady zamkniętych funduszy inwestujących w infrastrukturę pokazują, że określona konieczność wyjścia z inwestycji ma negatywny wpływ na wycenę.

Projekty infrastrukturalne mają charakter długoterminowy, co często odstrasza tradycyjnych dostawców kapitału

Przyglądając się priorytetowym kierunkom inwestycji PIR, można odnieść wrażenie, że rzeczywiście zamierza on wspierać projekty kluczowe dla polskiej gospodarki. Być może dzięki zaoferowanemu współfinansowaniu będzie można wreszcie wybudować sieć spalarni odpadów i uniknąć wiszących nad Polską wielosetmilionowych kar z tytułu niewypełniania unijnych dyrektyw. Bardzo istotne będą opłacalne inwestycje w projekty w infrastrukturę gazową i energetyczną, dzięki czemu możliwa będzie np. zmiana negatywnych dla polskiej sieci energetycznej kierunków przepływu energii. Wreszcie być może dzięki tym inwestycjom będzie możliwa jeszcze szybsza zmiana kierunków przepływu towarów w logistyce, z niezbyt korzystnego dla Polski kierunku wschód-zachód, na północ-południe oraz północ-wschód.

Instrumenty, którymi będzie dysponował program PIR, rozumiane także jako współudział Banku Gospodarstwa Krajowego, są bardzo interesujące. Poczynając od finansowania dłużnego w formie kredytów czy też obligacji poprzez obejmowanie udziałów w spółkach realizujących dany projekt inwestycyjny, a kończąc na zakupie obligacji przychodowych. Rodzi się jednak pytanie o doświadczenie w wykorzystaniu takich narzędzi. Z pomocą mogą tu przyjść prywatne fundusze infrastrukturalne.

Dysponują one niezbędną wiedzą i doświadczeniem oraz wydają się zainteresowane jej wykorzystaniem w Polsce. Fundusze te dysponują znaczącym kapitałem do realizacji dużych projektów infrastrukturalnych, znają ich wartość i umieją zażarcie konkurować o najlepsze projekty dostępne na rynku. Są też w pełni świadome korzyści i ryzyka związanych z inwestycjami w tym sektorze z racji tego, że często wymaga to działania w środowisku regulowanym. Fundusze potrafią też docenić fakt, że projekty infrastrukturalne mają charakter długoterminowy, co często odstrasza tradycyjnych dostawców kapitału.

Skuteczny model

Zainteresowanie takich funduszy inwestycjami w Polsce wzrosłoby, gdyby udało się włączyć  je w strumień działań PIR oraz powiązać z działaniami funduszy emerytalnych. W przypadku tych ostatnich wynika to z faktu, że infrastruktura ma długoterminowy cykl życia, który dorównuje horyzontowi inwestowania tych funduszy.

Na świecie znaleźć można szereg przykładów pokazujących, że przedstawiony powyżej model jest skuteczny. Jednym z nich jest Australia, gdzie w ciągu ostatnich kilkunastu lat  systematycznie rosło zainteresowanie inwestycjami w dziedzinie infrastruktury (np. Macquarie, QIC, IFM, Brookfield and Hastings). Wartość inwestycji infrastrukturalnych realizowanych dzięki zaangażowaniu funduszy emerytalnych w Australii stanowiła ok. 8 mld dol. australijskich w 2002 r. W ciągu kilku lat wskaźnik ten wzrósł do ponad 65 mld dol. i stanowił ok. 5 proc. całości funduszy emerytalnych. Zwiększone zainteresowanie projektami infrastrukturalnymi miało też związek z presją budżetową i zmniejszaniem rządowych wydatków na infrastrukturę. Rząd australijski zmniejszył wydatki na infrastrukturę z ok. 14 proc. w 1970 do 5 proc. w 2005 r. Sytuacja ograniczeń budżetowych w Polsce też nie jest nowością.

Interesujący jest także model kanadyjski, gdzie np. fundusz Ontario Municipal Employees Retirement System (OMERS) zainwestował poprzez swą spółkę celową kilka miliardów dolarów kanadyjskich właśnie w projekty infrastrukturalne. W portfelu funduszu znalazły się m.in. pierwsza w Kanadzie niepaństwowa elektrownia atomowa obsługująca ponad 20 proc. mieszkańców prowincji Ontario, w USA kompleks czterech farm wiatrowych czy największy w USA oparty na gazie naturalnym zakład kogeneracyjny o nominalnej zdolności wytwórczej 1633 MW. Amerykański fundusz emerytalny CalPERS w 2008 r. przyjął zaś nową politykę inwestycyjną, ustanawiając cel 3 proc. alokacji docelowej aktywów lub 7,2 mld dol. zainwestowanych w infrastrukturę.

Inwestycje infrastrukturalne mają wciąż potencjał na rozwój zarówno na lokalnych, jak i międzynarodowych rynkach w szczególności dlatego, że inwestorzy szukają nowych projektów. Jak wskazano, fundusze infrastrukturalne często zachęcone dobrymi wynikami swoich działań na rynkach macierzystych replikowały niektóre elementy modelu inwestycyjnego w innych krajach, także w UE. Pokazało to, że inwestowanie w infrastrukturę przy współudziale sektora publicznego i prywatnego wymaga wiedzy i doświadczenia, ale jest możliwe i przynosi szereg korzyści.

Jedno jest pewne – pieniądze emerytów, a każdy z nas ma szanse nim zostać, mogą być dobrze inwestowane na całym świecie. Dobrze byłoby, aby kapitał ten napływał do Polski i przygotowywał nas do wyzwań, przed jakimi będziemy stali po zakończeniu kolejnej perspektywy finansowej UE. Jeszcze lepiej, gdybyśmy inwestowali w dobry sposób własne środki przeznaczone na emerytury we własną infrastrukturę.

Autor jest CFO w DCT Gdańsk. Wcześniej był m.in. dyrektorem w PwC, prezesem Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych, członkiem KPWiG     oraz KNUiFE.

Istnienie odpowiedniej infrastruktury jest niezbędnym warunkiem wzrostu gospodarczego, co potwierdzają nie tylko liczne badania i analizy, ale także nasze własne odczucia. Każdy Polak ma szansę doświadczyć zmian, jakie zaszły w naszym kraju od przystąpienia do UE. Rozpoczęte wtedy projekty infrastrukturalne: budowy dróg i autostrad, lotnisk czy też modernizacje linii kolejowych, pozwoliły Polsce na dokonanie cywilizacyjnego skoku i, jak pokazują przykłady innych państw, przyczyniają się do podniesienia poziomu życia i jakości klimatu inwestycyjnego. Infrastruktura łączy produkty i rynki, pracowników z przemysłem, konsumentów ze sprzedawcami, obszary biedy z obszarami lepiej rozwiniętymi gospodarczo. Pozwala również obniżyć koszty prowadzenia biznesu, ułatwia dotarcie do potencjalnych klientów i ułatwia handel. Dzięki niej możliwy jest wzrost produktywności zarówno pracy, jak i kapitału, wzrost zyskowności, produkcji, dochodu i zatrudnienia. Dzięki infrastrukturze mogą rosnąć także wpływy do budżetu z tytułu ceł, akcyzy czy VAT.

Pozostało 92% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację